czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 4 Moje maleństwo.


NEXT 5 KOM

Clary
Po skończonym posiłku, poszłyśmy do sklepu, aby odebrać ubrania które zamówiłam małej. Szybko je odebrałam, a później Izzy oznajmiła, że widziała jakaś cudną zabawkę i naprawdę musi ją kupić dla Cassie. Zgodziłam się i posłusznie poszłam za nią. Wyszłyśmy z centrum i poszłyśmy do jakiegoś sklepu. Faktycznie znajdowała się w nim masa zabawek. Jednak ona nie patrzyła się na nie tylko poszła na zaplecze, a ja za nią. Zatkało mnie kiedy zobaczyłam kto tam też jest. W pomieszczeniu znajdował się Alec, Magnus, Jace i co ciekawe Tessa. Tej ostatnie nie spodziewałam się zobaczyć z Jace'm w jednym pomieszczeniu. 
- Izzy co to ma znaczyć?-zapytałam ją.
- Clary myślałaś, że nie spróbuje nas z tego wyciągnąć?
- Kochanie wrócimy do domu. - oznajmił Jace.
- Przestań, jeśli Izzy chce z wami wracać to niech wraca. Ja mam swój dom.
Blondyn podszedł do mnie i chciał mnie przytulić. Jednak ja się odsunęła, choć serce protestowało.
- Musisz wrócić z nami.
- Nie Jace, nie ma takiej możliwości, nigdzie z wami nie idę.
- Biszkopciku on jest złym człowiekiem, nie możesz mu ufać.- powiedział Magnus.
- To mój ojciec.- oznajmiłam.
- Clary, ale naprawdę musisz z nami wrócić.-powiedziała Izzy.
- Jak sobie to wyobrażasz, przecież nie zostawię jej tam do cholery jasnej!- wykrzyczałam i od razu chciałam palnąć się w głowę, za moją głupotę.
- Kogo on tam jeszcze trzyma.- zapytali wszyscy.
- Co was to obchodzi.- powiedziałam i w tym momencie zadzwoniła moja komórka.
Od razu ją wyciągnęłam, bo wiedziałam, że to ojciec. Obiecał, że nie będzie nam przeszkadzać, więc wiedziałam, że coś musiało się stać. Odebrałam.
- Co się stało tato?- zapytałam zdenerwowana.
- Kochanie nie wiem jak ci to mam powiedzieć.- powiedział złamany i w tedy wiedziałam, że jest źle.
- Powiedz to do cholery!-zaczęłam drzeć się do słuchawki, nie zważając na osłupiałych ludzi.
- Ann to nie Ann tylko Lilith. 
- Co jej zrobiła. Mów co ta suka jej zrobiła.- powiedziałam i wybiegłam z budynku.
Miałam w nosie, że oni idą za mną. Nic mnie to nie obchodziło. Liczyła się tylko ona. Moja córka.
- Nie ma wiele czasu Clary, musisz się pożegnać. - powiedział, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam telefon do Tamizy. 
Nie mogłam oddychać, z moich oczu polały się łzy. Nie wiedziałam co ma robić. Nie mogłam myśleć, bo moje serce właśnie pękało. Weszłam do jakiejś uliczki i z nie lada trudem otworzyłam bramę. Kiedy chciałam przez nią przejść czyjejś ręce mnie przytrzymały. Odwróciłam się i dałam w dziób ojcu mojego dziecka.
- Możecie za mną iść, ale nawet nie próbujcie mnie powstrzymać.
- Puść ją.- nakazała Izzy.
Moja przyjaciółka dostrzegła, a coś się stało. Wszyscy to zauważyli, lecz ona wiedziała co mogło mnie doprowadzić do takiego stanu. Chłopak puścił mnie, od razu przeszłam przez portal, a oni za mną. Znalazłam się przed domem. Nie czekając na nikogo popędziłam na górę. Przed pokojem zobaczyłam mojego ojca. Stał tam jak śmierć. Kiedy mnie zobaczył, równie zaczął płakać. Ominęłam go i chciałam, wejść do pokoju. Jednak zastawił wejście swoim ciałem.
- Odsuń się do cholery jasnej, przepuść mnie!-zaczęłam krzyczeć.
- Nie wejdziesz tam Clary. Nie przeszkadzaj im.
- Kto tam jest!- zezłościłam się jeszcze bardziej.
- Wezwałem cichych braci.
- No proszę, proszę sam ściągnąłeś na siebie Clave, co takiego się stało?- zakpił z niego Magnus.
Ojciec rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Zrobiłem co trzeba było, nie ważne czy resztę życia spędzę  w mieście kości, czy nie. Zrobił bym to jeszcze raz. - warkną.
Nie pozabijali się jednak, ponieważ z pokoju wyślij cisi bracia. Brat Enoch przemówił do mnie.
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy...- zaczął.
- Ale?- zapytałam.
Jednak obrażenia duszy i ciała są zbyt poważne. Możesz spróbować znaleźć czarownika, ale wątpię czy to coś da. Jest zbyt słaba. Idź do niej pożegnaj się, teraz ważne żeby ktoś przy niej był. Przykro mi Clarisso. - zwróci się do mnie.- A ty Valentine Morgensternie, oraz wszyscy członkowie kręgu zostaniecie przewiezienia do miasta kości. Czy zgadzasz się pójść dobrowolnie?
- Zgadzam się.- odpowiedział po czy podszedł do mnie i mnie przytulił.
- To teraz twój dom kochanie. Byłem w błędzie. Kocham cię i nie będę już  sprawiał problemów obiecuję. Bądź silna, nawet jeśli odejdzie przejdziesz przez to. Będziesz żyć. Rozumiesz. Obiecaj mi.- kazał mi spojrzeć na siebie.
- Nie, nie będę już żyć.- wyrwałam  się mu i ruszyłam do pokoju.
Zostawiłam ojca, pozwalając zabrać go do miasta kości. Nie mogłam obiecaj mu tego. Jeśli Cassie umrze nie dam rady dalej żyć. Ona jest moim życiem, moją radością, po prostu moją malutką córeczką. Nic nie będzie w stanie podnieść mnie z rozpacz jeśli śmierć mi ją odbierze. Przystanęłam w progu. Odwróciła się i zobaczyłam, że oni wszyscy za mną idą. Nie miałam siły im zakazać, więc rzuciłam tylko błagalne spojrzenie Izzy, a ta zołza mnie zdradziła.
- Alec, Magnus chodźcie niech z nią wejdzie tylko Jace i Tessa jeśli chce.
Niechętnie się zgodzili. Posłałam jej zabójcze spojrzenie. Lecz nic nie powiedziałam wiedziałam, że on powinien tam być. Jest jego córką czy tego chcę czy nie. Tessa też jest jej rodziną. Z bólem serca otworzyłam drzwi do sypialni małej. Przeszłam przez nie i podeszłam do łóżeczka. Kiedy zobaczyłam moją kruszonkę, serce mi pękł. Była czerwona, miała zamknięte oczka i z trudem oddychała. Była przytulna do pani kaczki. Ta pierdolona suka podała mojemu dziecku truciznę. To coś spalało ją od środka. Zaczęłam płakać żałośnie.
- Moje maleństwo.- łkałam biorąc ją w ramiona.- Moja maleńka córeczko.
Trzymałam ją w ramionach i dopiero po kilku chwilach przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama. Spojrzałam na chłopaka. Stał i wpatrywał się we mnie osłupiały. Tessa miała ból w oczach. Nie wiedziałam co powiedzieć tylko wciąż płakałam. Jace natomiast otrząsnął się, poszedł do mnie i mnie przytulił.
- Przepraszam, nie chciałam cię dźgnąć w tedy, byłam zła, że pomnie nie przyszedłeś.- spojrzałam na maleństwo i dodałam.- Po nas.
- Nie mów nic kochanie, nie gniewam się, to wszystko moja wina.- dopiero teraz zauważyła, że również płacze.
- Będzie żyła.- wtrąciła Tessa.
- Co?- powiedziałam.
- Nie pozwolę jej umrzeć, zawołam Magnusa razem damy radę.- powiedziała i wybiegła.
Po chwili wróciła z czarownikiem. Kiedy Magnus popatrzył się na nas zaniemówił. Tessa podeszła do mnie.
- Daj mi dziecko Clary.
- Bułeczko posłuchaj się Tessy.
- Nie, nie mogę. Nie zostawię jej.- powiedziałam.
- Clary tylko tak jej pomożemy.- odpowiedziała.
Spojrzałam na Jace'a, ale on przytakną głową, więc oddałam jej dziecko.
- Poczekajcie na zewnątrz.- powiedział Magnus.
Już chciałam zaprotestować, ale Jace powiedział, że tak będzie lepiej. Wyszliśmy na zewnątrz. Izzy od razu chciała wszystko wiedzieć.
- Co z Cassie? - zapytała.
Ja jednak nie mogłam mówić. Wybuchłam tylko płaczem. Jace od razu mnie przytulił. Staliśmy tak nie wiedzą co mamy ze sobą zrobić.







poniedziałek, 23 maja 2016

Hej

 Kocha tu ktoś 1D jak tak to zapraszam na moje opowiadania o Harrym.

http://summer-lie-h-s.blogspot.com/

http://last-year-h-s.blogspot.com/

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 3 - Valentine nie próżnuje.

NEXT 5 KOM.
Jace

Dwa dni temu w Pandemonium widziałem mojego rudowłosego anioła. Pierwszy raz od niemal roku. Sprawdziły się wszystkie moje najgorsze obawy. Jej ojciec  zmanipulował ją. Zrobił jej pieprzone pranie mózgu. Inaczej nie można wytłumaczyć jej zachowania. Teraz to prawdopodobne spotka moją siostrę. Ten bydlak porwał Izzy! Zastanawia mnie tylko dlaczego ona. Cholernie mnie to zastanawia. Mógł porwać każdego z nas, a wybrał ją. Nie poddam się, będę ich szukał, nie spocznę do puki tego nie dokonam. Nigdy się nie poddałem jeśli chodziło o Clary, więc teraz też tego nie zrobię. Mam podwójną motywację.  Wiem do kogo zwrócę się o pomoc nie to, że ja sam sobie nie poradzę, przecież jestem najlepszy. Nie oszukujmy się, wszyscy to wiedzą i niema co zaprzeczać. Dobrze wróćmy do tematu, więc poproszę o pomoc moją ileś tam prapra babkę. Wcześniej tego nie zrobiłem, ponieważ nie mogłem jej wybaczyć, że tak długo ukrywała prawdę kim naprawdę jest dla mnie. Po kilku miesiącach od kiedy ją spotkałem, dostałem od niej lis w którym wyjaśniła mi kim jest dla mnie. Od tamtego czasu z nią nie rozmawiałem. Lecz teraz na prawdę byłem zdesperowany, wszystkie opcje mi się wyczerpały. Z tego wszystkiego wysłałem dziś rano ognistą wiadomość do Tessy Grey. Teraz czekam na nią w gabinecie. Tak moim gabinecie. Co nie chwaliłem się? Cztery miesiące temu zostałem głową instytutu w Londynie. Tak w Londynie, postanowiłem być bardziej tradycyjny. Mój przodek go prowadził, więc i ja też mogę. A poza tym mam stąd, bliżej do rodzinnej posiadłości w Walii. Zacząłem remontować ją, tak i jak tą w Idrisie. Chciałem skończyć je przed ślubem z Clary. W prawdzie obie były już skończone, lecz ślubu nie było. Przez Valentine'a, który miesiąc przed ślubem porwał moją narzeczoną. Spróbuję to wszystko naprawić. Przeglądałem papiery, kiedy drzwi się otworzyły. Weszła przez nie ciemnowłosa dziewczyna. Zajęła miejsce na przeciwko mnie. Przerwałem niezręczną ciszę.
- Dziękuję, że przyszłaś  Tesso.- powiedziałem.
- Nie ma za co Jace, jesteśmy rodziną, a rodzina sobie pomaga.- odpowiedziała.
- Potrzebuję twojej pomocy. -oznajmiłem.
- Co się stało?- zaciekawiła się.
- Valentine porwał Clary i Izzy. Próbowałem wszystkiego, ale nie mam już żadnych pomysłów gdzie mogę dalej szukać.
- Kiedy!? Przecież on nie żyje.
- Prawie rok temu, znów się pojawił i w tedy porwał Clary. Wczorajszego wieczoru byliśmy na spotkaniu z informatorem. Nieoczekiwanie pojawił się, wraz z kręgiem. Znokautowali nas i wtedy zabrał Izzy.- wyjaśniłem.
- Dlaczego nie skontaktowałeś się wcześniej? Przecież wiesz, że od razu bym przyjechała, żeby pomóc.
- Nie wiedziałem!- krzyknąłem .-Myślałem, że dam radę.- powiedziałem kiedy trochę się uspokoiłem.
- Znajdziemy je.- powiedział i ruszyła do wyjścia.
- A ty gdzie?
- Znam niezawodny czar tropiący. - oznajmiła.
- Próbowaliśmy już tego.
- Jace to bardzo stary czar, nikt prawie go nie zna.
- Ale Magnus....
- Nawet on. Są do niego potrzebne nietypowe składniki.
- Powiedz jakie, a je zdobędę.
- Mam coś zdobyć?
- Potrzebna będzie łuska syreny, kieł wampira, a tego mam wiele. - powiedziała, a ja zdębiałem, bo niby skąd miała by to wziąć.
- To czego nie masz? 
- Krwi wilkołaka, ale myślę, że Luck da nam kilka kropel. Będzie również potrzebna twoja krew.- oznajmiła.
- To na co czekamy?
- Na pełnię księżyca.- oznajmiła z wahaniem.
- Żartujesz?!
- Nie, tylko w tedy możemy przeprowadzić rytuał.
- Ale to za dwa tygodnie!
- Wiem.
***

Clary
Minął tydzień od kiedy Izzy jest ze mną. Wiem, że tęskni za domem, ale nie narzeka. Można by powiedzieć, że nadrabiamy stracony czas. Głównie przesiadujemy w ogrodzie, jest już czerwiec, więc zaczyna się robić upalnie. Świetnie się bawimy. Cassie polubiła ciocię Izzy i to z wzajemnością. Moja przyjaciółka na szczęście nie czuje się tu już jak w więzieniu. Staram się trzymać ją z daleka od mojego ojca i od kręgu. Wczoraj wpadłam na genialny pomysł, chciałam zabrać Izzy na zakupy. Mój ojciec mi ufa i kilkukrotnie pozwolił mi już wyjść na miasto. Jednak jedynym zakazem była zasada, "Kiedy wychodzisz możesz przenieść się w dowolne miejsce, oprócz Nowego Jorku", przestrzegałam jej. Kiedy pierwszy raz wyszłam sama, byłam w piątym miesiącu ciąży i miałam kaprys, żeby wrócić do domu. Jednak tego nie zrobiłam, bo myślałam, że im na mnie nie zależy. Teraz wiedziałam, że było inaczej. Lecz nie mogłam bym wrócić do domu, ponieważ teraz mój dom jest tu. Tata miał rację, w mojej duszy jest mrok. Nie mogę temu zaprzeczać, ani z tym walczyć, po prostu taka już jestem i kropka. Zmieniając temat, Izzy strasznie się ucieszyła kiedy powiedział jej o wypadzie na zakupy. Pozwoliłam jej wybrać miejsce i wybrała Londyn. Strasznie się upierała żebyśmy wzięły Cassie ze sobą, lecz się nie zgodziła. Wielogodzinne zakupu jeszcze nie są odpowiednią formą spędzania czasu dla mojego dziecka. Jest po prostu za malutka. Kiedy zegar wybił dziesiątą, przyszła Ann żeby się zająć dzieckiem. Zabrałam torebkę i poszłam po Izzy. Zapukałam i weszłam. Dziewczyna zbierała rzeczy do torebki. Kiedy wszystko wzięła wyszłyśmy z pokoju. Zeszłyśmy  na dół. Postanowiłam otworzyć bramę na dworze. Przeszłyśmy przez nią i wylądowałyśmy w Londynie. Udałyśmy się do centrum handlowego. I zaczęła się mani zakupowa. Miałyśmy plan najpierw zakupy dla nas, później kino, obiad i szukamy czegoś dla małej. Do drugiej szalałyśmy po sklepach. W pół do trzeciej zaczął się seans filmowy. Film trwał do w pół do piątej. Po nim poszłyśmy zjeść coś. Zamówiłam jedzenie i czekałam na Izzy która poszła do toalety. Po piętnastu minutach chciałam iść jej szukać. Bo to nie pierwszy raz dzisiaj, jak gdzieś się zapodziała. Kiedy miałam to zrobić, nagle się pojawiła.
- Utopiłaś się tam czy co? - zapytałam.
- Wiesz jaka tam była kolejka, dosłownie jakby tabunowi  kobiet zachciało się nagle do ubikacji.
- Siadaj, już zamówiłam zaraz powinni nam przynieść.- powiedziałam i faktycznie zjawił się kelner.  
Resztę posiłku spędziłyśmy w przemiłej atmosferze.

niedziela, 15 maja 2016

LBA!!!

Do LBA nominowała Ms. Veronica z bloga the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi za co serdecznie dziękuję. Prosiła o 11 faktów o mnie, więc oto i one.

1. Kocham czytać.

2. Will jest moim przyszłym mężem.

3. Nienawidzę kupować ubrań.

4. Całą kasę przepuszczam na książki.

5. Mam dwie młodsze siostry.

6. Mam Wattpada.

7. Piszę nie tylko o DA. (Mam dwa opowiadania gdzie Harry Styles jest roli głównej)

8. Kocham 1D.

9. Nie umiem śpiewać chociaż kocham.

10. Mażę o księciu z bajki.

11. Dużo choruję.



Ja nominuję; 

https://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com


http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/

Ja z kolej proszę o 11 ulubionych książek.



piątek, 13 maja 2016

Rozdział 2 Kim jest Cassie?

Izzy

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. W pierwszym momencie pomyślałam, że wczoraj zaszalałam na jakiejś imprezie. Lecz szybko przypomniałam sobie co zaszło, w sumie nawet nie wiem kiedy. Nie miałam zielonego pojęcia, od kiedy jestem w tym miejscu. Nawet nie wiem gdzie jestem. Z refleksem nocnej łowczyni stanęłam na podłodze. Rozejrzałam się po sypialni, nic nie zwykłego nie zobaczyłam. Pokój był urządzony dość ładnie. Skarciłam się, za to podziwianie wnętrz i ruszyłam pędem do okna. Spróbowałam je otworzyć, niestety musiałam się szybko poddać. Na okna ktoś zastosował specjalne runy. Nie miałam najmniejszej szansy, żeby je zdjąć. Zrezygnowana usiadłam na fotelu. Jakiś czas później, w akcie desperacji ruszyłam do drzwi. Przekręciłam gałkę, a drzwi się otworzyły. Nie wiedziałam o co w tym chodzi. No bo po jaką cholerę ktoś zabezpiecza okna, a zostawia otwarte drzwi. Pomyślałam, że może to jakaś pułapka, ale i tak wyszłam z pokoju. Znalazłam się na jakimś korytarzu, który zdawał się nie mieć końca. Wybrałam pójście w prawą stronę. Najpierw biegłam, później szłam, a na końcu dosłownie się wlokłam. Teraz zrozumiałam logikę. Te korytarz również były zaczarowane. Miałam ochotę troszeczkę poużalać się nad sobą. Lecz moje plany pokrzyżował nie kto inny jak ojciec Clary.
- Tu jesteś panno Lightwood? A już myślałem, że udało ci się uciec.- powiedział, a ja zamarłam  nie wiedząc czego mam się spodziewać.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam.
- Byłaś przyjaciółką mojej córki.  Pomyślałem, że się za nią stęskniłaś, więc jesteś naszym gościem.- odpowiedział.
- Gościem, bez możliwości wyjścia z posiadłości i skontaktowania się z rodziną. -odparłam kpiąco.
- Dokładnie.- zgodził się.
Następnie zwrócił się do jakiejś dziewczyny.
- Anno odprowadzisz pannę Lightwood do jej pokoju. Później sprawdzisz czy dziewczyny już wstały. Clary pewnie już tak ale uważaj, żeby nie zbudzić Cassie. Poproś ją, żeby udała się do panny Lightwood. - dał jej instrukcje.
- Dobrze.- odpowiedziała.
Dziewczyna podeszła do mnie i kazała iść za sobą. Odprowadziła mnie do pokoju i kazała czekać na moją przyjaciółkę. Szczerze byłam ciekawa, jaka jest teraz Clary. Miałam nadzieję, że jej ojciec nie zabił w niej dobra. Przynajmniej nie do końca, bo przecież widziałam jak walczyła po stronie kręgu. Przez prawie rok, tęskniłam za nią. Szukaliśmy jej, przez długi czas, a teraz nareszcie ją zobaczę. Rok temu, wszyscy widzieliśmy to jak Valentine porywa Clary. Najgorzej przeżył to mój brat. Chłopak się załamał. Tak bardzo kochał tą dziewczynę. Zdziwiło mnie zachowanie Morgensterna, dawniej był okrutny, a teraz nie pałał nienawiścią do wszystkiego co się rusza. Na dodatek kiedy mówił o Clary, w jego oczach można było dotrzeć radość i ciepło. Wspomniał, też o jakiejś Cassie. W tedy z jego oczu dosłownie biła miłość. Nie mogłam dokończyć moich rozmyślań w spokoju, ponieważ rudowłosa wpadła do pokoju. Zamknęła drzwi i oparła się o nie.
- Izabello.- zaczęła lodowatym tonę.
- Clary tak się cieszę, że cię widzę. Tak bardzo tęskniłam.- wstałam i przytuliłam ją.
Spodziewałam się, że moja przyjaciółka odda uścisk. Jednak tak się nie stało. Clary natychmiast się ode mnie odsunęła.
- Nie udawaj, że cię  w ogóle coś obchodzę. 
- Jasne, że mnie obchodzisz jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
- Nie kłam.- warknęła.- Przyjaciele nie zostawiają nikogo z psychopatą na niemal rok!
- Szukaliśmy cię Clary. Od kiedy tylko cię porwał, szukaliśmy cię.- zapewniałam ją.
- No to coś kiepsko wam szło.- powiedziała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.- nie zważając czy mi coś zrobi, czy też nie ponownie ją przytuliłam.
Tym razem nie odepchnęła mnie. W końcu i ja zaczęłam płakać. Nie wiem ile tak stałyśmy. W końcu usiadłyśmy na łóżku. Zapanowała cisza, więc ja ją przerwałam.
- Co on ci zrobił?- zapytałam.
- Kto?- zdziwiła się.
- Twój ojciec.
- Nic. Tata nic mi nie zrobił.- powiedziała.
- Ale sama mówiłaś, że zostawiliśmy cię tu z psychopatą.- zdziwiłam się.
- Tylko tak sobie powiedziałam.
- Ale to prawda, twój ojciec to powalony człowiek. Zrobił tyle złego...-zaczęłam.
- Dość tego Izzy! To mój ojciec. Kocham go i nie pozwolę, żeby ktokolwiek go obrażał. Mogę ci wybaczyć to, że zostawiłaś mnie tu, ale pod warunkiem, że do puki tu jesteś zapomnisz o przeszłości. Tylko tak możemy się dalej przyjaźnić.- oznajmiła.
- Dobrze.- zgodziłam się.
Powiedziałam, a moja przyjaciółka mnie przytuliła.
- Clary, mogę się coś się ciebie zapytać?-zapytałam.
- Jasne Izzy. -oznajmiła.
- Kim do diabła jest Cassie?
- Zaraz zaraz Izzy nie diabłu mi tu, bo z diabłem ona nie a nic wspólnego.-powiedziała.
- To kim jest?
- Najlepiej będzie jak ci pokarzę. Choć ze mną. Dobrze?
- Okej.
Wyszłyśmy na korytarz. Clary otworzyła drzwi na przeciwko mojego pokoju. Gestem wskazała, żebym weszła za nią. Zrobiłam jak kazała. Weszłam do pomieszczenia. Zapewne była to sypialnia dziewczyny. Poznałam po stalugach stojący w jednym kącie pomieszczenia. W pokoju siedziała dziewczyna która wcześniej zaprowadziła mnie do sypialni. Clary pożegnała się z nią i powiedziała, że może już iść. Tak też zrobiła. Kiedy zostałyśmy same. Moja przyjaciółka weszła do jakiegoś pokoju. Poszłam za nią. Spodziewałam się naprawdę wszystkiego, lecz to nawet przez głowę mi nie przyszło. Kiedy tylko przystąpiłam próg pokoju, ujrzałam widok który zaparł mi dech w piersiach. Bowiem ujrzałam cudowny pokój dziecinny. Od razu się zdziwiłam, ale kiedy spojrzałam na Clary wszystko było jasne. Dziewczyna pochylała się nad łóżeczkiem i z uwielbieniem patrzyła w jego zawartość. Zauważyła moją niepewność, więc kazała mi podejść. Taj też, zrobiłam. Zajrzałam do środka i ujrzałam maleńkiego aniołka. Zapewne dziewczynkę, ponieważ dziecko było przykryte różowym kocykiem. Spojrzałam na Clary, a ona po prostu powiedziała.
- To jest właśnie Cassie.
- Ale kim ona jest? - zapytałam bo nie bardzo rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.- dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Izzy przedstawiam ci moją córkę Cassandrę Izabelle Morgenstern.
Już chciałam jak głupia pyta jak głupia, kto jest ojcem. Kiedy ten mały aniołek otworzył oczy. Dziecko od razu wlepiło swoje złote spojrzenie w swoją mamę. Clary ostrożnie wzięła ja na ręce
- Jest Jace'a prawda? - zapytałam.
- Tak jest jego córką.- przyznała.
- Wiedziałaś zanim...
- Pamiętasz jak naskoczyłam na Jace'a rano przed tym jak tu się znalazłam?
- Straszyłaś, że jak cie nie wypuści z instytutu, to kupisz mu na urodziny kaczą rodzinę. Jeszcze, że jego dzieci będą miał pluszowe kaczki do spania. Tego nie dało się zapomnieć.
- Chciałam iść po test ciążowy, ale pojawił się ojciec i pewność zyskałam tutaj.
- Spełniłaś groźbę?
- Jasne.
Clary podeszła do łyżeczka dziewczynki, odchyliła kocyk. Moim oczom  ukazała się pluszowa kaczka.
- Cassie nie zaśnie w łóżeczku, bez pani kaczuszki.- oznajmiła ze śmiechem.

poniedziałek, 9 maja 2016

Rozdział 1- Po cholerę porwałeś Izzy?

Clary

Siedziałam w mojej sypialni. Wpatrywałam się z wielką miłością w moją córeczkę, która łapczywie ssała moją pierś. Cassie miała tylko pięć tygodni. Była maleńka i strasznie leciutka. Wpatrywała się we mnie swoimi złotymi oczami, identycznymi jakie miał jej ojciec. Na szczęście podobieństwo na tym się kończyło. Delikatne rysy twarzy miała po mnie, posiadała również rudą czuprynkę. Może troszeczkę przesadziłam z tą czuprynką, ponieważ moja córeczka nie miała jeszcze zbyt wielu włosów. Kiedy skończyłam ją karmić, zapięłam bluzkę i położyłam dziewczynkę na moim ramieniu, aby jej się odbiło. Po pół godziny, dalej delikatne klepałam ją po pleckach, ale nic to nie dawało. Mała już prawie zasypiała, więc dodatkowo ją zdenerwowałam. Po kilku minutach dalej nic się nie działo, no może po za tym, że moja córka wydawała z siebie dźwięki niezadowolenia. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam proszę i do sypialni wszedł mój ojciec.
- Jak się mają moje dziewczyny- powiedział podchodząc do mnie.
Pocałował mnie w czoło. Tak wiem, że to dziwne u niego, ale jak już mówiłam zmienił się. Popatrzył z uwielbieniem na wnuczkę.
- Żyjemy, ale ta mała istotka jest bardzo uparta.
-  A co takiego robi?- zapytał robiąc głupie miny do Cassie.
- Nie rozumie, że nie może iść spać, puki jej się nie odbije.- wyjaśniłam.
- To może ja spróbuje.- powiedział wyciągając ręce po dziecko.
- Najpierw weź pieluchę.- 
ostrzegłam.
- Po co, bez głupiej tetry damy sobie radę. Prawda.- mówił biorąc ode mnie dziewczynkę.
Ułożył sobie dziecko i zaczął spacerować z nim po pokoju. Ja natomiast usiadłam na fotelu, wzięłam gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Co chwilę zerkałam na spacerującego ojca. Po dziesięciu minutach, zawołał mnie.
- Clary skarbie podejdzie tu i weź małą, bo ja muszę się przebrać.
Podeszłam do niego, wzięłam swoją córkę i po prostu zaczęłam się śmiać. Wielki Valentine Morgenstern, miał na koszuli dziecięce wymiociny.
- No a nie mówiłam, trzeba było wziąć pieluch.
- Następnym razem będę słuchał.- powiedział i jak najszybciej wyszedł, aby zmienić ubranie.
Ja natomiast przewinęłam dziecko i położyłam je spać. Sypialnia małej była połączona drzwiami z moją, więc zostawiłam drzwi otwarte u zaczęłam z powrotem przeglądać gazetę. Właściwie był to katalog, z ubrankami dla dzieci. Nigdy nie pomyślałam bym, że polubię zakupy, ale ta mała kruszynka wiele zmieniła. Po jakiejś rodzinie przyszła do mnie moja nowa przyjaciółka Anna. Oznajmiła, że ojciec chcę żebym przyszła do jego gabinetu, a ona zajmie się małą. Już parokrotnie ją z nią zostawiłam, bo w pełni jej ufałam, a po za tym dziewczyny przepadły za sobą. Ostatni raz rzuciłam okiem na dziewczynkę i wyszłam. Przemierzałam znane korytarze, zastanawiając się co mogło się stać. Mój ojciec zwykle nie wysyła nikogo po mnie, tylko sam przychodzi. Kiedy dotarłam do pomieszczenia, zastałam w nim cały krąg. Zdziwiona podeszłam do ojca i zajęła miejsce po jego prawej stronie.
- Co się dzieję?- zapytałam zerkając na wszystkich. 
- Wyruszamy na misję.
- Jaką i gdzie?
- Pandemonium, ktoś ma podobno informacje gdzie znajduję się nasza siedziba i chce je sprzedać.- oznajmił.
- Idę z wami.- oznajmiła.
- Clary nie jestem pewny czy to dobry pomysł.- zaczął i po chwili wahania powiedział. - Nocni Łowcy tam będą, i nie będziemy mieli wyboru. Będą musieli zginąć, a po za tym urodziłaś niedawno.
- I tak chcę iść. 
-  Zostawisz Cassie na kilka godzin.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. -powiedziałam choć nie byłam tego taka pewna.
- Dobrze, niech ci będzie, otworzysz portal o ósmej.- zgodził się.
- Dziękuję.- powiedziałam, dałam mu buziaka w policzek i szybko powiedziałam do pokoju.
Kiedy już tam dotarłam, poprosiłam, Ann żeby później też się zajęła małą. Dziewczyna zgodziła się. Ustaliłyśmy, że przyjedzie do mnie za piętnaście ósma. Kiedy wyszła od razu wzięłam elektroniczną nianię i ruszyłam do mojej wielkiej garderoby. Urządzenie było mi potrzebne, ponieważ pokój był zaczarowany, znajdowała się w nim garderoba, zbrojownia oraz moja własna sala treningowa. Za nią dziękowałam Bogu, dzięki niej już udało mi się zrzucić wszystkie zbędne kilogramy. Z garderoby wyciągnęłam odpowiedni strój. Czyli czarną rozkloszowaną spódnice, czerwoną bluzkę i czółenka. Włosy spięłam w japońskiego koka. Użyłam specjalnych pałeczek które po wyciągnięciu zamieniają się w sztylety. Do zaczarowanej torebki wrzuciłam broń. Kiedy byłam gotowa usłyszała kwilenie mojego maleństwa, szybko powiedziałam do niej. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam ją kołysać.  Jej małe usteczka drżały, najwidoczniej coś złego jej się przyśniło. Pomyślałam, że to nie sprawiedliwe, bo co niby zrobiło to dziecko, żeby dręczy ją koszmary. Uspokoiła się po kilku minutach. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest dopiero trzecia. Przez pozostały czas bawiłam się z córeczką, patrzyłam jak śpi. Obudziłam ją w dwadzieścia pięć po siódmej, w celu nakarmienia jej. Tym razem od razu odbiło się jej. Za piętnaście ósma przyszła Ann, ucałowania małą główkę dziewczynki i ruszyłam do holu. Kiedy dotarłam otworzyłam portal i wszyscy przez niego przeszliśmy. Znaleźliśmy się przed klubem, podzieliliśmy się na cztery pięcio osobowe grupy. Każda grupa wchodziła do klubu w odstępie pięciu minut. Kiedy wszyscy byli na miejsce ruszyliśmy na zwiady. W końcu natrafiłam na pomieszczenie w którym znajdował się czarownik i kilku nocnych łowców. Dałam znać ojcu, że znalazłam. Już po chwili zaczął się atak na nich, gdy postacie w kapturach odwróciły się zabrałam. Były to dobrze znane mi osoby, a mianowicie Jace, Alec, Izzy, Luck, oraz moja matka, oraz kilku innych których nie znałam. Emocje szybko mną zawładnęły. Lecz nie miłość, czy radość, tylko nienawiść i gniew. Rzuciłam się w wir walki, zapominając o wszystkim. Po pewnym czasie czyjeś ręce znalazły się na moich ramionach.
- Clary.- wyszeptał Jace.
- Zostaw mnie. -ostrzegłam.
- Clary, on zrobił ci pranie mózgu musisz wrócić z nami do domu.-powiedział.
- Puść minie, bo...-zaczęłam jednak on mi przerwał.
- Bo niby co Clary, zabijesz mnie?
- Nie, jeszcze nie.-oznajmiła i dźgnęłam go sztyletem w rękę. 
Natychmiast upadł, ponieważ w mieczu znajdowała się trucizna, która uśpi go na kilka godzin. Zobaczyłam, ze członkowie kręgu poradzili sobie ze wszystkim. Co ciekawe nie zabili nikogo oprócz czarownika. Użyli tych samych ostrzy co ja. Nie czekając na wszystkich, wyszłam z klubu, otworzyłam bramę i znalazłam się w domu. Kiedy zobaczyłam znajome ściany, oparłam głowę o jedną z nich. To było dla mnie za dużo. Ojciec miał racje nie powinnam była wychodzić. Członkowie kręgu zaczęli się pojawiać. Ostatni wrócił ojciec. Nie był sam trzymał na rękach Izzy. Od razu się na niego wydarłam.
- Po cholerę porwałeś Izzy.
- Dla zabawy. Poza tym panna Lightwood będzie naszym gościem, a w zasadzie twoim.
- Jesteś niepoprawny.
- Clary nie przesadzaj.
- Zawsze musisz coś narobić?-zapytałam.
- Chyba tak, to gdzie ją zanieść?
- Do sypialni naprzeciwko mojej.- powiedziałam zrezygnowana.

Prolog


Przez kilka lat walczyłam ze złem, a teraz sama jestem zła. Dopiero ojciec pokazał mi moją prawdziwą naturę, pokazał mi, że tylko on mnie kocha. Jestem u niego już rok, przez ten czas nikt mnie nie szukał. Dzięki temu zrozumiała, że nigdy im na mnie nie zależał. Teraz na świecie są tylko dwie osoby które kocham mój ojciec, oraz moja mała córeczka  Cassie. Mój miał promyczek. Światło które rozdziela mrok w mojej duszy. Co ciekawe, ojciec szaleje za swoją wnuczką. Bardzo się zmienił, pod naszym wpływem. Obiecał nie zabijać nocnych łowców i przyjemnych jeśli nie będzie to konieczne. Skończył z eksperymentami i z szerzeniem zła. Jednak w jego i mojej duszy, wciąż jest mrok.

Wstęp

Clary była narzeczoną Jace'a. Tak była, ponieważ rok temu Valentine zmartwychwstał i porwał córkę. Pokazał jej jacy naprawdę są ludzie, na których niegdyś jej zależał. Nie szukali jej, więc dziewczyna poddała się mrokowi w swoim sercu. Postanowiła być jak ojciec. Jednak jest jedna rzecz, a właściwie osoba dzięki, której nigdy nie zapomni o dawnym życiu. Maleńka córeczka Clary. Jej światło w mroku.