NEXT 5 KOM
Clary
Po skończonym posiłku, poszłyśmy do sklepu, aby odebrać ubrania które zamówiłam małej. Szybko je odebrałam, a później Izzy oznajmiła, że widziała jakaś cudną zabawkę i naprawdę musi ją kupić dla Cassie. Zgodziłam się i posłusznie poszłam za nią. Wyszłyśmy z centrum i poszłyśmy do jakiegoś sklepu. Faktycznie znajdowała się w nim masa zabawek. Jednak ona nie patrzyła się na nie tylko poszła na zaplecze, a ja za nią. Zatkało mnie kiedy zobaczyłam kto tam też jest. W pomieszczeniu znajdował się Alec, Magnus, Jace i co ciekawe Tessa. Tej ostatnie nie spodziewałam się zobaczyć z Jace'm w jednym pomieszczeniu.
- Izzy co to ma znaczyć?-zapytałam ją.
- Clary myślałaś, że nie spróbuje nas z tego wyciągnąć?
- Kochanie wrócimy do domu. - oznajmił Jace.
- Przestań, jeśli Izzy chce z wami wracać to niech wraca. Ja mam swój dom.
Blondyn podszedł do mnie i chciał mnie przytulić. Jednak ja się odsunęła, choć serce protestowało.
- Musisz wrócić z nami.
- Nie Jace, nie ma takiej możliwości, nigdzie z wami nie idę.
- Biszkopciku on jest złym człowiekiem, nie możesz mu ufać.- powiedział Magnus.
- To mój ojciec.- oznajmiłam.
- Clary, ale naprawdę musisz z nami wrócić.-powiedziała Izzy.
- Jak sobie to wyobrażasz, przecież nie zostawię jej tam do cholery jasnej!- wykrzyczałam i od razu chciałam palnąć się w głowę, za moją głupotę.
- Kogo on tam jeszcze trzyma.- zapytali wszyscy.
- Co was to obchodzi.- powiedziałam i w tym momencie zadzwoniła moja komórka.
Od razu ją wyciągnęłam, bo wiedziałam, że to ojciec. Obiecał, że nie będzie nam przeszkadzać, więc wiedziałam, że coś musiało się stać. Odebrałam.
- Co się stało tato?- zapytałam zdenerwowana.
- Kochanie nie wiem jak ci to mam powiedzieć.- powiedział złamany i w tedy wiedziałam, że jest źle.
- Powiedz to do cholery!-zaczęłam drzeć się do słuchawki, nie zważając na osłupiałych ludzi.
- Ann to nie Ann tylko Lilith.
- Co jej zrobiła. Mów co ta suka jej zrobiła.- powiedziałam i wybiegłam z budynku.
Miałam w nosie, że oni idą za mną. Nic mnie to nie obchodziło. Liczyła się tylko ona. Moja córka.
- Nie ma wiele czasu Clary, musisz się pożegnać. - powiedział, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam telefon do Tamizy.
Nie mogłam oddychać, z moich oczu polały się łzy. Nie wiedziałam co ma robić. Nie mogłam myśleć, bo moje serce właśnie pękało. Weszłam do jakiejś uliczki i z nie lada trudem otworzyłam bramę. Kiedy chciałam przez nią przejść czyjejś ręce mnie przytrzymały. Odwróciłam się i dałam w dziób ojcu mojego dziecka.
- Możecie za mną iść, ale nawet nie próbujcie mnie powstrzymać.
- Puść ją.- nakazała Izzy.
Moja przyjaciółka dostrzegła, a coś się stało. Wszyscy to zauważyli, lecz ona wiedziała co mogło mnie doprowadzić do takiego stanu. Chłopak puścił mnie, od razu przeszłam przez portal, a oni za mną. Znalazłam się przed domem. Nie czekając na nikogo popędziłam na górę. Przed pokojem zobaczyłam mojego ojca. Stał tam jak śmierć. Kiedy mnie zobaczył, równie zaczął płakać. Ominęłam go i chciałam, wejść do pokoju. Jednak zastawił wejście swoim ciałem.
- Odsuń się do cholery jasnej, przepuść mnie!-zaczęłam krzyczeć.
- Nie wejdziesz tam Clary. Nie przeszkadzaj im.
- Kto tam jest!- zezłościłam się jeszcze bardziej.
- Wezwałem cichych braci.
- No proszę, proszę sam ściągnąłeś na siebie Clave, co takiego się stało?- zakpił z niego Magnus.
Ojciec rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Zrobiłem co trzeba było, nie ważne czy resztę życia spędzę w mieście kości, czy nie. Zrobił bym to jeszcze raz. - warkną.
Nie pozabijali się jednak, ponieważ z pokoju wyślij cisi bracia. Brat Enoch przemówił do mnie.
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy...- zaczął.
- Ale?- zapytałam.
- Jednak obrażenia duszy i ciała są zbyt poważne. Możesz spróbować znaleźć czarownika, ale wątpię czy to coś da. Jest zbyt słaba. Idź do niej pożegnaj się, teraz ważne żeby ktoś przy niej był. Przykro mi Clarisso. - zwróci się do mnie.- A ty Valentine Morgensternie, oraz wszyscy członkowie kręgu zostaniecie przewiezienia do miasta kości. Czy zgadzasz się pójść dobrowolnie?
- Zgadzam się.- odpowiedział po czy podszedł do mnie i mnie przytulił.
- To teraz twój dom kochanie. Byłem w błędzie. Kocham cię i nie będę już sprawiał problemów obiecuję. Bądź silna, nawet jeśli odejdzie przejdziesz przez to. Będziesz żyć. Rozumiesz. Obiecaj mi.- kazał mi spojrzeć na siebie.
- Nie, nie będę już żyć.- wyrwałam się mu i ruszyłam do pokoju.
Zostawiłam ojca, pozwalając zabrać go do miasta kości. Nie mogłam obiecaj mu tego. Jeśli Cassie umrze nie dam rady dalej żyć. Ona jest moim życiem, moją radością, po prostu moją malutką córeczką. Nic nie będzie w stanie podnieść mnie z rozpacz jeśli śmierć mi ją odbierze. Przystanęłam w progu. Odwróciła się i zobaczyłam, że oni wszyscy za mną idą. Nie miałam siły im zakazać, więc rzuciłam tylko błagalne spojrzenie Izzy, a ta zołza mnie zdradziła.
- Alec, Magnus chodźcie niech z nią wejdzie tylko Jace i Tessa jeśli chce.
Niechętnie się zgodzili. Posłałam jej zabójcze spojrzenie. Lecz nic nie powiedziałam wiedziałam, że on powinien tam być. Jest jego córką czy tego chcę czy nie. Tessa też jest jej rodziną. Z bólem serca otworzyłam drzwi do sypialni małej. Przeszłam przez nie i podeszłam do łóżeczka. Kiedy zobaczyłam moją kruszonkę, serce mi pękł. Była czerwona, miała zamknięte oczka i z trudem oddychała. Była przytulna do pani kaczki. Ta pierdolona suka podała mojemu dziecku truciznę. To coś spalało ją od środka. Zaczęłam płakać żałośnie.
- Moje maleństwo.- łkałam biorąc ją w ramiona.- Moja maleńka córeczko.
Trzymałam ją w ramionach i dopiero po kilku chwilach przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama. Spojrzałam na chłopaka. Stał i wpatrywał się we mnie osłupiały. Tessa miała ból w oczach. Nie wiedziałam co powiedzieć tylko wciąż płakałam. Jace natomiast otrząsnął się, poszedł do mnie i mnie przytulił.
- Przepraszam, nie chciałam cię dźgnąć w tedy, byłam zła, że pomnie nie przyszedłeś.- spojrzałam na maleństwo i dodałam.- Po nas.
- Nie mów nic kochanie, nie gniewam się, to wszystko moja wina.- dopiero teraz zauważyła, że również płacze.
- Będzie żyła.- wtrąciła Tessa.
- Co?- powiedziałam.
- Nie pozwolę jej umrzeć, zawołam Magnusa razem damy radę.- powiedziała i wybiegła.
Po chwili wróciła z czarownikiem. Kiedy Magnus popatrzył się na nas zaniemówił. Tessa podeszła do mnie.
- Daj mi dziecko Clary.
- Bułeczko posłuchaj się Tessy.
- Nie, nie mogę. Nie zostawię jej.- powiedziałam.
- Clary tylko tak jej pomożemy.- odpowiedziała.
Spojrzałam na Jace'a, ale on przytakną głową, więc oddałam jej dziecko.
- Poczekajcie na zewnątrz.- powiedział Magnus.
Już chciałam zaprotestować, ale Jace powiedział, że tak będzie lepiej. Wyszliśmy na zewnątrz. Izzy od razu chciała wszystko wiedzieć.
- Co z Cassie? - zapytała.
Ja jednak nie mogłam mówić. Wybuchłam tylko płaczem. Jace od razu mnie przytulił. Staliśmy tak nie wiedzą co mamy ze sobą zrobić.