Izzy
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. W pierwszym momencie pomyślałam, że wczoraj zaszalałam na jakiejś imprezie. Lecz szybko przypomniałam sobie co zaszło, w sumie nawet nie wiem kiedy. Nie miałam zielonego pojęcia, od kiedy jestem w tym miejscu. Nawet nie wiem gdzie jestem. Z refleksem nocnej łowczyni stanęłam na podłodze. Rozejrzałam się po sypialni, nic nie zwykłego nie zobaczyłam. Pokój był urządzony dość ładnie. Skarciłam się, za to podziwianie wnętrz i ruszyłam pędem do okna. Spróbowałam je otworzyć, niestety musiałam się szybko poddać. Na okna ktoś zastosował specjalne runy. Nie miałam najmniejszej szansy, żeby je zdjąć. Zrezygnowana usiadłam na fotelu. Jakiś czas później, w akcie desperacji ruszyłam do drzwi. Przekręciłam gałkę, a drzwi się otworzyły. Nie wiedziałam o co w tym chodzi. No bo po jaką cholerę ktoś zabezpiecza okna, a zostawia otwarte drzwi. Pomyślałam, że może to jakaś pułapka, ale i tak wyszłam z pokoju. Znalazłam się na jakimś korytarzu, który zdawał się nie mieć końca. Wybrałam pójście w prawą stronę. Najpierw biegłam, później szłam, a na końcu dosłownie się wlokłam. Teraz zrozumiałam logikę. Te korytarz również były zaczarowane. Miałam ochotę troszeczkę poużalać się nad sobą. Lecz moje plany pokrzyżował nie kto inny jak ojciec Clary.
- Tu jesteś panno Lightwood? A już myślałem, że udało ci się uciec.- powiedział, a ja zamarłam nie wiedząc czego mam się spodziewać.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam.
- Byłaś przyjaciółką mojej córki. Pomyślałem, że się za nią stęskniłaś, więc jesteś naszym gościem.- odpowiedział.
- Gościem, bez możliwości wyjścia z posiadłości i skontaktowania się z rodziną. -odparłam kpiąco.
- Dokładnie.- zgodził się.
Następnie zwrócił się do jakiejś dziewczyny.
- Anno odprowadzisz pannę Lightwood do jej pokoju. Później sprawdzisz czy dziewczyny już wstały. Clary pewnie już tak ale uważaj, żeby nie zbudzić Cassie. Poproś ją, żeby udała się do panny Lightwood. - dał jej instrukcje.
- Dobrze.- odpowiedziała.
Dziewczyna podeszła do mnie i kazała iść za sobą. Odprowadziła mnie do pokoju i kazała czekać na moją przyjaciółkę. Szczerze byłam ciekawa, jaka jest teraz Clary. Miałam nadzieję, że jej ojciec nie zabił w niej dobra. Przynajmniej nie do końca, bo przecież widziałam jak walczyła po stronie kręgu. Przez prawie rok, tęskniłam za nią. Szukaliśmy jej, przez długi czas, a teraz nareszcie ją zobaczę. Rok temu, wszyscy widzieliśmy to jak Valentine porywa Clary. Najgorzej przeżył to mój brat. Chłopak się załamał. Tak bardzo kochał tą dziewczynę. Zdziwiło mnie zachowanie Morgensterna, dawniej był okrutny, a teraz nie pałał nienawiścią do wszystkiego co się rusza. Na dodatek kiedy mówił o Clary, w jego oczach można było dotrzeć radość i ciepło. Wspomniał, też o jakiejś Cassie. W tedy z jego oczu dosłownie biła miłość. Nie mogłam dokończyć moich rozmyślań w spokoju, ponieważ rudowłosa wpadła do pokoju. Zamknęła drzwi i oparła się o nie.
- Izabello.- zaczęła lodowatym tonę.
- Clary tak się cieszę, że cię widzę. Tak bardzo tęskniłam.- wstałam i przytuliłam ją.
Spodziewałam się, że moja przyjaciółka odda uścisk. Jednak tak się nie stało. Clary natychmiast się ode mnie odsunęła.
- Nie udawaj, że cię w ogóle coś obchodzę.
- Jasne, że mnie obchodzisz jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
- Nie kłam.- warknęła.- Przyjaciele nie zostawiają nikogo z psychopatą na niemal rok!
- Szukaliśmy cię Clary. Od kiedy tylko cię porwał, szukaliśmy cię.- zapewniałam ją.
- No to coś kiepsko wam szło.- powiedziała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.- nie zważając czy mi coś zrobi, czy też nie ponownie ją przytuliłam.
Tym razem nie odepchnęła mnie. W końcu i ja zaczęłam płakać. Nie wiem ile tak stałyśmy. W końcu usiadłyśmy na łóżku. Zapanowała cisza, więc ja ją przerwałam.
- Co on ci zrobił?- zapytałam.
- Kto?- zdziwiła się.
- Twój ojciec.
- Nic. Tata nic mi nie zrobił.- powiedziała.
- Ale sama mówiłaś, że zostawiliśmy cię tu z psychopatą.- zdziwiłam się.
- Tylko tak sobie powiedziałam.
- Ale to prawda, twój ojciec to powalony człowiek. Zrobił tyle złego...-zaczęłam.
- Dość tego Izzy! To mój ojciec. Kocham go i nie pozwolę, żeby ktokolwiek go obrażał. Mogę ci wybaczyć to, że zostawiłaś mnie tu, ale pod warunkiem, że do puki tu jesteś zapomnisz o przeszłości. Tylko tak możemy się dalej przyjaźnić.- oznajmiła.
- Dobrze.- zgodziłam się.
Powiedziałam, a moja przyjaciółka mnie przytuliła.
- Clary, mogę się coś się ciebie zapytać?-zapytałam.
- Jasne Izzy. -oznajmiła.
- Kim do diabła jest Cassie?
- Zaraz zaraz Izzy nie diabłu mi tu, bo z diabłem ona nie a nic wspólnego.-powiedziała.
- To kim jest?
- Najlepiej będzie jak ci pokarzę. Choć ze mną. Dobrze?
- Okej.
Wyszłyśmy na korytarz. Clary otworzyła drzwi na przeciwko mojego pokoju. Gestem wskazała, żebym weszła za nią. Zrobiłam jak kazała. Weszłam do pomieszczenia. Zapewne była to sypialnia dziewczyny. Poznałam po stalugach stojący w jednym kącie pomieszczenia. W pokoju siedziała dziewczyna która wcześniej zaprowadziła mnie do sypialni. Clary pożegnała się z nią i powiedziała, że może już iść. Tak też zrobiła. Kiedy zostałyśmy same. Moja przyjaciółka weszła do jakiegoś pokoju. Poszłam za nią. Spodziewałam się naprawdę wszystkiego, lecz to nawet przez głowę mi nie przyszło. Kiedy tylko przystąpiłam próg pokoju, ujrzałam widok który zaparł mi dech w piersiach. Bowiem ujrzałam cudowny pokój dziecinny. Od razu się zdziwiłam, ale kiedy spojrzałam na Clary wszystko było jasne. Dziewczyna pochylała się nad łóżeczkiem i z uwielbieniem patrzyła w jego zawartość. Zauważyła moją niepewność, więc kazała mi podejść. Taj też, zrobiłam. Zajrzałam do środka i ujrzałam maleńkiego aniołka. Zapewne dziewczynkę, ponieważ dziecko było przykryte różowym kocykiem. Spojrzałam na Clary, a ona po prostu powiedziała.
- To jest właśnie Cassie.
- Ale kim ona jest? - zapytałam bo nie bardzo rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.- dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Izzy przedstawiam ci moją córkę Cassandrę Izabelle Morgenstern.
Już chciałam jak głupia pyta jak głupia, kto jest ojcem. Kiedy ten mały aniołek otworzył oczy. Dziecko od razu wlepiło swoje złote spojrzenie w swoją mamę. Clary ostrożnie wzięła ja na ręce
- Jest Jace'a prawda? - zapytałam.
- Tak jest jego córką.- przyznała.
- Wiedziałaś zanim...
- Pamiętasz jak naskoczyłam na Jace'a rano przed tym jak tu się znalazłam?
- Straszyłaś, że jak cie nie wypuści z instytutu, to kupisz mu na urodziny kaczą rodzinę. Jeszcze, że jego dzieci będą miał pluszowe kaczki do spania. Tego nie dało się zapomnieć.
- Chciałam iść po test ciążowy, ale pojawił się ojciec i pewność zyskałam tutaj.
- Spełniłaś groźbę?
- Jasne.
Clary podeszła do łyżeczka dziewczynki, odchyliła kocyk. Moim oczom ukazała się pluszowa kaczka.
- Cassie nie zaśnie w łóżeczku, bez pani kaczuszki.- oznajmiła ze śmiechem.
Cudo czekan na next ❤
OdpowiedzUsuńZaczęłam powoli czytać ten blog i naprawdę mi się spodobał :* Zarówno fabuła, jak i wykonanie, dlatego uznałam, że zasługujesz na nominację do LBA! WIĘCEJ: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/05/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuń