piątek, 9 lutego 2018

Rozdział 10 Zła krew



Clary

Z każdej strony otaczał mnie mrok. Czułam się, a właściwie nic nie czułam i to właśnie to mnie przerażało.
Zewsząd dochodziły rozmaite odgłosy, które sprawiały, że nie miałam ochoty otwierać oczu. Jednak musiałam wrócić do swojej rodziny. Moja córka i jej ojciec, mnie potrzebowali, a ja nie mogłam ich zostawić. Byłam mamą dopiero od kilku miesięcy, a nawet nie miałam szansy zostać żoną, chociaż to niedługo miało się w zmienić. Chociaż kto to wie jak sprawy się potoczą. W końcu z trudem otworzyłam swoje oczy. Powieki, wciąż były ciężkie, ale stawiały coraz mniejszy opór. Zielone tęczówki wbiłam, w swojego ukochanego, który spał na niewygodnym krześle. Westchnęłam, próbując podnieść się z szpitalnego łóżka. Niestety próba się nie powiodła, jej ciało wciąż było zbyt słabe. Atak demona, nie jest łatwy, a oberwanie mieczem, też do łatwych nie należy. Szczególnie kiedy miecz jest wypełniony krwią innego demona. Rezygnując ze wstawania, usiadłam wyżej, tak że miałam dostęp do szafki koło łóżka. Na niej stała szklanka wody, która wydawała się tak bardzo obiecująca. Wypiłam dość szybko, a wtedy zobaczyłam, że mój ukochany otwiera oczy. Jace szybko podszedł do mnie i wziął mnie w ramiona. Czułam się bezpiecznie, zresztą przy nim zawsze tak było. Jego ręka znalazła się na moich plecach, a druga na moim policzku.

- Wszystko w pożądku, kochanie ? - zapytał spoglądając na mnie, swoimi złotymi oczami. Widziałam w nich zmartwienie, oraz zmęczenie. Pewnie nie spał od kilku godzin.

- Jest dobrze, chociaż potwornie boli mnie lewy bok. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Ból chwilami był niemal palący.

- Twoja rana się nie goi, przynajmniej na razie. - westchnął spoglądając na mnie.- Magnus obiecał, że coś na to poradzi, nie martw się tym. - oznajmił spokojnie.

- A, co z Cassie? Gdzie ona jest?- byłam zmartwiona, ponieważ mała wciąż potrzebowała mnie, co kilka godzin. Może i nie mnie, ale karmienia, na pewno.

- Jest bezpieczna, Tessa się nią zajmuje, na przemian z Izzy. Clary byłaś nie przytomna przez ponad dwa dni. - całuje mnie w czoło.

- Dwa dni? - nie mogłam w to uwierzyć. Moja mała dziewczynka, została sama na tak długi czas. Wcześniej nigdy nie zostawiałam jej dłużej niż dwie godziny.

- Na prawdę kochanie, nic jej nie jest. Tylko tęskni za tobą. - wstaje z miejsca. - Ty jeszcze nie możesz stąd wyjść, ale ja mogę po nią iść. Dobrze? - zapytał.

Nie odpowiedziałam nic tylko twierdząco pokiwałam głową. Chciałam ją zobaczyć, w końcu to moja mała córeczka. Musiałam ją przytulić i sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Minęły dwa dni odkąd to się stało, a ja przez ten czas byłam nękania przez koszmary. W roli głównej była ta przeklęta, domoniczna suka. Bałam się, że moje tak zwane wizę, czy też zwykłe koszmary sprawdzą się. Gdyby faktycznie by się sprawdziły. No cóż, nie były to kolorowe wizę przyszłości mojej i Jaca. Już dawno pochodziłam się z tym, że wszytko będzie bardzo skomplikowane. Niestety nie mogłam oczekiwać niczego innego po tym świecie, w którym żyjemy. Tym bardziej, że moja mroczna strona dawała o sobie znać. Nie jestem pewna co się stało, podczas walki, ale czułam się inaczej. Niestety to nie była wina tylko i wyłącznie trucizny, zawartej w mieczu tej poczwary. To było coś o wiele, bardziej mrocznego. Zupełnie jak gdyby coś przejęło nade mną kontrolę, chociaż z drugiej strony...Czułam, że to byłam ja. Chociaż nie wiem jak to jest możliwe, w końcu nie mogę być demonem. Mam dużo więcej krwi anioła w sobie, niż przeciętny nocny łowca. To by po prostu nie mogło się stać. Anioły i demony, te dwa gatunki. Niewiele mówiąc nie przepadają za sobą, z wiadomych powodów. Odgoniłam od siebie te złe myśli. To nie był czas ani pora. Na zmartwienia, jeszcze przyjdzie, odpowiedni dzień. Spojrzałam w stronę drzwi. Przez drewniany próg, przeszedł Jace, z dzieckiem na rękach.

- Widzisz księżniczko, twoja mama już nie może się Ciebie doczekać. Pewnie wariuje z tęsknoty. - mówi z uśmiechem na twarzy i podaje mi córkę. Ostrożne biorę dziewczynkę i przytulam ją do siebie. Tak bardzo było mi tego brak. W sumie nie powinnam odczuwać upływu czasu, ale jednak go czułam.  Spojrzałam na swoją córkę i pocałowałam jej mały, różowy policzek.  Kiedy patrzyłam na nią, widziałam że wszytko się ułoży.

***

Po kilku dniach w końcu, całkowicie doszłam do siebie. Niestety po mieczu została mi spora blizna, która szpeciła moje ciało. Mój ukochany uważał, że dodaje mi uroku. W tej właśnie chwili próbował przekonać mnie do tego, że ta blizna jesy seksowna i to bardzo, jak to stwierdził. Jego ręce znalazły się pod moją bluzką, dziwnym trafem zamiast badać moją bliznę, jego ręce znalazły się na zapięciu od mojego stanika. Jakoś specialnie mi to nie przeszkadzało, można by powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Pomogłam mu zdjąć moją bluzkę i górną część bielizny. Sama pozbyłam się jego koszulki. Jego usta momentalnie wbiły się w moje wargi. Ręce zacisnął na moich biodrach i podniósł mnie do góry. Przycisnął do ściany. Nasze przyspieszone oddechy, nasze sreca, byliśmy jednością i to od dawna. Pozbył się moich spodni, w dość prymitywny sposób, ponieważ po prostu je rozerwał. Nasze języki walczyły o dominację, a my przenieśliśmy się na łóżko. Zdjęłam jego spodnie, wraz z bokserkami, nie chciałam dłużej czekać. Jednak on jak zwykle musiał mnie dręczyć. Jego pocałunki na moim brzuchu, piersiach...To wszytko sprawiało, że chciałam więcej i więcej. Dopiero po jakimś czasie wysłuchał mnie. Wszedł we mnie gwałtownie, poruszył się szybko, ale nie brutalnie. Oplotłam go nogami wokół pasa, a biodra uniosłam ku górze. Fala spełnienia zalała mnie po jakimś czasie. Doszłam z głośnym krzykiem, ale zanim wydałam z siebie ten odgłos, drzwi się otworzyły.

- Jak to się mówi, do trzej razy sztuka.- Magnus widocznie się zaczerwienił. Po chwili do niego dołączył Alec i Tessa.

- Cholera Magnus po prostu musisz nauczyć się pukać. - Tessa śmiała się, a jak nie widziałam co zrobić.

- Wyjdzie stąd, bo jak nie pokaże swoje boskie ciało,  w całej okazałości!- krzyknął mój ukochany nakrywając nas kocem. Wszyscy na szczęście wyszli.

- Następnym razem zamykasz drzwi na klucz. -wyszeptałam do jego ucha. A co on zrobił? Wstał, podszedł do drzwi, które zamknął na klucz. No i wrócił do mnie, aby pokazać jak bardzo mnie kocha....