poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 7 Przepowiednia Lilith

6 kom next

Clary



Moja córka spała już godzinę. To mało, ale i tak wybrałam się do jej pokoju. Musiałam sprawdzić, czy wszystko z nią dobrze. Ostatnie wydarzenia nie działały na mnie zbyt dobrze. Weszłam do pokoju i podeszłam do łóżeczka. W środku nie zostałam mojej córeczki. Szybko wybiegłam z pokoju dziecięcego. Nigdzie nie mogłam znaleźć Jace'a. Nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Nie byłam już w posiadłości ojca. Znajdowałam się na polu jakiejś bitwy. Wszędzie walały się trupy. Ziemia była przesiąknięta krwią. Nigdzie nie było widać, żywego ducha. Tylko wszechobecne widmo śmierci i nic poza tym. Lecz po chwili usłyszałam,  przerażający hałas, a raczej krzyk. Krzyczał Jace. Pobiegłam w tamtą stronę. Widok który ujrzałam złamał mi serce. Lilith przebiła serce miłości mojego życia, a na dodatek na rękach trzymała moje dziecko. Cassie nie była maleńka. Wyglądała na miej więcej roczne dziecko. Patrzyła się na mnie jednocześnie wyciągała rączki, w moim kierunku. Chciałam podejść, ale ziemia przede mną się otworzyła, tym samym nie mogłam podejść do nich. Ostatnie co usłyszałam to głos Lilith, która coraz to bardziej się oddalała. Powiedziała.

- Clary tak jak ty odebrałaś mi wszystko, to teraz i ja ci odbieram.

Powiedziała  no i ja w tedy się obudziłam. Spałam przytulania do Jace'a. Złotooki się nie obudził, więc po cichu wstałam. Sprawdziłam co u mojego małego aniołka. Na szczęście tym razem była tam gdzie powinna. Kiedy tylko nachyliłam się nad kołyską, natychmiast wlepiła we mnie swoje wielkie oczy. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam. Jej maleńkie ciałko pasowało idealnie do moich rąk. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że na dworze było już zupełnie ciemno. Nic dziwnego, że się obudziła była po prostu głodna. Usiadłam w fotelu i zaczęłam ją karmić. Ogarnął mnie niepokój. Mój sen, był jednym z tych snów, które zawsze się sprawdzają. Niestety jestem kim jestem i Lilith nie będzie miała za mną łatwo. Nie pozwolę tej demonicznej suce zabić moich bliskich. Zrobię wszystko, aby byli bezpieczni. Postanowiłam narazie nic nie mówić moim przyjaciołom. Tylko by się martwili, a ja sama zapewne znajdę jakiś sposób. Oczywiście Jace się nie wlicza. Jest ojcem mojego dziecka, moją miłością, a przede wszystkim mój sen przepowiedział jego śmierć. Również chodzi o jego córkę, więc raczej nie ma co gadać. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś wszedł do pokoju. Jace podszedł do nas. Z jego cudnych oczu biła szczera miłość.

- Co się stało. Tylko nie mów, że nic, bo ja wiem kiedy coś się dzieje.- powiedział podchodząc do mnie.

Nie zostawił mi wyboru, więc wstałam i ruszyłam do mojej sypialni. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mu opowiadać o moim śnie. Obawy wylały się ze mnie wielką falą. Kiedy skończyłam, przytulił mnie, pozwolił mi się wypłakać. Kompletnie zmienił swoje oblicze. Nie było w nim nic z Jace'a którym był dla konsula, nocnych łowców, czy też na polu walki. Był tylko mój, przy mnie pokazywał jaki jest na prawdę. Kochałam go za to, kochałam go za wszystko. Wiedziałam, że on także mnie kocha i ta wiedza dodawała mi siły.

- Damy radę. Zawsze dajemy.- zapewnił mnie.

- Musimy, przecież mamy dla kogo walczyć.- mówiłam spoglądając na Cassie leżąca w ramionach swojego ojca.

- To prawda.- uśmiechnął się i pocałował maleńką główkę.

Cassie uśmiechnęła się do niego. Mała zdrajczyni, pomyślałam. Wzięłam ją od niego i zaniosłam ją do jej pokoju. Wróciła do niego. Popatrzyłam się w jego oczy, a on w moje. Zbliżył się do mnie, a ja go pocałowałam. Wszystko przestało się liczyć . Świat zawirował, a ja wylądowałam w jego ramionach. Położy mnie na łóżku. Nasze ubrania zaczęły szybko znikać i nagle coś nam przerwało. Izzy i cała reszta wparowała do pokoju.

- No no, a my myśleliśmy, że Lilith was dopadła, a tu takie rzeczy.- zaśmiał się Magnus.- Normalnie powtórka z rozrywki. Prawda Tesso.- dodał.

- Magnus!!!- ta prawie się zagotowała.

- To my może wpadniemy innym razem.- powiedziała Izzy i wypchnęła wszystkich z pokoju.

Po chwili wróciła, zasłaniają sobie oczy.

- Widzę was za pięć minut w salonie.- powiedziała i wyszła.


piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 6 Diabelskie Nasienie


6 kom next

Clary
Pół godziny później nasza córka, była nakarmiona, przewinięta i gotowa aby pójść spać. Oczka jej się kleiły, lecz tym razem to nie ja miała zająć się jej usypianiem. Miała przecież tatusia, który musi nabrać wprawy, więc dałam złotookiemu potrzebne instrukcje. Kazałam mu iść położyć spać, Cassie do jej pokoju. Zrobił tak jak mu poleciłam. Lecz nie było go dosłownie przez chwilę, bo szybko wybiegł z pokoju. O dziwo nie miał ze sobą Cassie. Kiedy tylko zobaczyłam jego minę, wiedziałam co się stało. Jace zobaczył panią kaczuszkę. Ulubioną zabawkę swojej córki. Kompletnie o niej zapomniałam. Wyglądał na zdenerwowanego, a ja zaczęłam się śmiać. Tak wiem, nie powinnam, ale kto do cholery boi się kaczek. Nigdy tego nie rozumiałam. Przestałam się śmiać dopiero kiedy posłał mi groźne spojrzenie.
- Co to ma być?- powiedział. 
Wyciągną rękę przed siebie. Trzymał z obrzydzeniem pluszowa zabawkę.
- To nazywa się k - a - c - z - k - a. - przeliterowałam z dumą. - A dokładniej pluszowa kaczuszka Cassie.- dodałam.
- Mam uwierzyć, że moja córka się tym bawi?- powiedział kpiąco i wyrzucił pluszaka na drugi koniec pokoju.
- Tak i lepiej idź po nią bo ona nie zaśnie bez niej.
- Diabelskie nasienie. - wysyczał.- Jesteś pewna, że jest moja?- zapytał, a ja trzepnęłam go w głowę.
Później, posłusznie odszukał kaczkę i kląć pod nosem poszedł do Cassie. Ja ze śmiechem opadła na fotel. Jeżeli tak miało teraz wyglądać moje życie to ja się na to piszę.
***
Izzy

Zabrałam wszystkich do pomieszczenia które najbardziej lubiłam w tym domu. Mianowicie do przepięknego salonu. Pomieszczenie było naprawdę śliczne, po prostu miało duszę. Kiedy tu byłam, wiele osób kręciło się przez nie i ogólnie cały dom tętnił życiem. Lecz teraz, kiedy cisi bracia zabrali wszystkich, w posiadłości panowała cisza. Siedzieliśmy tak, już od prawie godziny, nikt nie chciał przeszkadzać Jace'owi i Clary. Para z pewnością miała dużo do omówienia. Najdziwniejsze jest to, że nikt się przez ten czas nie odezwał. Magnus siedzi zmieszany, Alec zastanawia się nad czymś, a Tessa jest dziwnie przygaszona. Ja natomiast od dłuższego czasu zastanawiałam się nad jedną kwestią, a mianowicie gdzie jest ta suka Lilith. Przez te całe zamieszanie, nikt o nią nie spytał. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam.
- Gdzie jest Lilith?- powiedziałam, a wszyscy wpatrzyli się we mnie zaskoczeni.
Przez dłuższą chwilę nikt się nie odezwał. Jednak w końcu Magnus przemówił.
- Jak mogliśmy o tym zapomnieć.
- Cisi bracia, nic nie powiedzieli o niej.- wyszeptała Tessa.
- No właśnie i to jest podejrzane.- oznajmiłam.
- Cholera jasna!- zaklął mój brat.
- Nie przeklinaj groszku pachnący.- skarcił go jego chłopak.
- No i co z tym zrobimy?- zapytałam.
- Musimy iść do miasta kości i dowiedzieć się co z nią. Ewentualnie odwiedzimy ojca Clary.- Tessa powiedział po chwili.
- Kiedy mamy tam iść?- zapytał Alec.
- Najlepiej od razu.- oznajmiła.
- A Jace i Clary?- zapytałam.
- Oni mają kilka spraw do omówienia.- powiedziała, a ja w pełni zgadzałam się z nią.
Dyskutowaliśmy jeszcze chwilę, ale w końcu doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie iść tam teraz. Zostawiliśmy kartkę dla Jace'a i Clary, z wyjaśnieniem gdzie poszliśmy.
***
Magnus otworzył portal w holu. Przeszliśmy przez niego. Kiedy byliśmy na miejscu, moim oczom ukazały się wrota do Miasta Kości. Weszłam pierwsza, a wszyscy podążył za mną. Po drodze spotkaliśmy brata Enocha, więc nie musieliśmy szukać po zakamarkach cichych braci.
Dziecko umarło tak?- zapytał brat.
- Nie bracie Cassie dochodzi do siebie.- odpowiedziałem, na co on się zdziwił.
Więc z jaką sprawą przychodzicie do mnie?
-Chcemy się dowiedzieć, gdzie jest Lilith?- oznajmiłam.
Zdołała uciec zanim przybyliśmy, nigdzie jej nie było, a bracia przeszukali teren dokładnie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że jest na wolności?
Tak właśnie to mówię.
O kurwa, a my zostawiliśmy ich samych.

środa, 8 czerwca 2016

LBA nr 2 !!!

Do LBA nominowała mnie    z bloga http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/ z nominację serdecznie dziękuję 



1. Trzy przedmioty bez których nie mogłabyś żyć?

Czytnik e-book, telefon i notatnik.

2. Jakie trzy rzeczy zrobiłabyś mając magiczną różdżkę?


Wyczarowałam bym sobie skrzydła, wyleczyła kogoś z śmiertelnej choroby i zakończyłam bym wojny.

3. Jaki gatunki filmów lubisz najbardziej oglądać?

Fantasy i  Romans .

4. Z jakich dwóch powodów piszesz bloga?

Po pierwsze chciałam zacząć pisać, a po drugie kocham to.

5. Twój ulubiony serial/e?


Pamiętniki Wampirów, The Originals, Shadowhunters, Tajemny Krąg, Angel anioł ciemności, Buffy postrach wampirów.

6. Twój ulubiony owoc/e?

Brzoskwinia, arbuz i truskawki.

7. Gdzie chciałabyś pojechać w te wakacje i dlaczego? 


Chcę jechać do babci i tam jadę.  Chcę jechać, bo nie widziałam jej od dwóch lat.

8. Co czyni cię dziwną w oczach innych?


To, że kocham czytać. 

9. Twoja ulubiona potrawa?


Pierogi ruskie , gołąbki, zapiekanka makaronowa i wszystkie sałatki tego świata. :)

10. W czym jesteś dobra?


W pisaniu, chyba. :)  W wydawaniu pieniędzy, na książki. 

11. Gdybyś wygrała 10 000 zł, na co byś przeznaczyła pieniądze?


Na masę książek. Już to widzę, pokój cały w książkach.


Nikogo nie nominuję 

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 5 Jestem twoim tatą maleńka.


6 kom next 
Jace 

Po południu zadzwoniła do mnie moja siostra. Powiedziała, że możemy odzyskać Clary. Były na zakupach i miały zostać w Londynie jeszcze przez kilka godzin. Umówiliśmy się, że sprowadzi ją do wyznaczonego miejsca, a ja zorganizuje ludzi. Kiedy wszyscy byli na miejscu, zadzwoniłem ponownie. Umówiliśmy się w konkretnym miejscu. Powiedziała, że będą na miejscu za godzinę. Zebraliśmy się w umówionym miejscu. O wyznaczonej godzinie pojawiły się, były obładowane zakupami. Próbowaliśmy przekonać ją, aby wróciła do domu. Jednak nie dała się przekonać. Nagle zadzwonił jej telefon. Po kilku chwilach zauważyłem, że na jej twarzy maluję się przerażenie. Szybko wybiega z pomieszczenia, a my za nią. Zatrzymała się w jakiejś uliczce, otworzyła bramę. Chciałem ją powstrzymać, ale kiedy ją zobaczyłem wiedziałem, że moje protesty na nic się nie zdadzą. Przeszła przez portal. Podążaliśmy za nią. Znaleźliśmy się przed jakaś posiadłością. Szybko popędziła do środka. Kiedy weszliśmy za nią. Izzy nas poprowadziła. Kiedy znów ją ujrzałem, Valentine nie chciał wpuścić jej do pokoju. Wyglądał inaczej, chyba płakał. Później powiedział coś o cichych braciach. Nie wiem co, ponieważ nie wiedziałem co się dzieje. Później cisi bracia wyślij z pomieszczenia. Zrozumiałem tylko jak brat Enoch mówił Clary, że mu przykro. Następnie Valentine objął ją i w skrócie  kazał jej żyć dalej. Ona się z nim nie zgodziła. Ruszyła do pokoju, wszyscy poszliśmy za nią. Odwróciła się do nas, i przekazała coś Izzy. Ta powiedziała, że ja i Tessa mamy iść za nią. Inni nie byli zadowoleni ale wyszli. Clary otworzyła drzwi i powoli weszła. Kiedy ja również znalazłem się w pokoju, skamieniałem. Znalazłem się w pokoju dziecinnym. Zobaczyłem jak Clary podchodzi do łóżeczka. Powiedziała coś do dziecka i w tedy miałem pewność dlaczego tak się zachowywała. Nie była zła dlatego, że nie przyszedłem po nią tylko dlatego, że nie przyszedłem po nich. Clary urodziła moje dziecko, a teraz ono umierało. Podszedłem do nich i przytuliłem je. Mój aniołek, zaczął mnie przepraszać. To ja powinienem błagać ją o przebaczenie na kolanach. W końcu odezwała Tessa. Dała mi nadzieję, a wszystko będzie dobrze. Szybko wyszła z pokoju, aby po chwili wrócić z Magnusem. Chciała wziąć dziewczynkę od Clary, lecz ta nie chciała się zgodzić. W końcu ją przekonałem i wyszliśmy z pokoju. Na zewnątrz Izzy zapytała się jej  "Co z Cassie". Moja ukochana zaczęła jeszcze bardziej płakać. Przytuliłem ją do siebie. Lecz mogłem teraz myśleć tylko o Cassie, o mojej córce.
***
Dwie godziny później. 
Siedzieliśmy pod tymi cholernymi drzwiami już dwie godziny. Siedzieliśmy w niepewności i smutku. Clary nie była w stanie mówić. Alec nie wiedział co ma powiedzieć. Izzy wolała się nie odzywać, a ja próbowałem się trzymać dla Clary i Cassie. Choć widziałem córkę tylko przez chwilę to zdążyłem ją pokochać całym sercem. Była częścią mnie. Powinienem był wcześniej je odnaleźć, w tedy wszystko było by inaczej. W reszcie drzwi się otworzył. Clary od razu wstała ja razem z nią. Z pomieszczenia wyszedł Magnus.
- Nie smuć się biszkopciku, wszystko będzie dobrze.- powiedział.
- To znaczy?- spytałem.
- Usunęliśmy całą truciznę z krwi. Jest jeszcze słaba, ale nic jej nie będzie.- wyjaśnił.
- Dzięki Bogu! - wykrzyknąłem 
- Mogę iść do niej?- zapytała błagalnie.
- Idź.- powiedział.
- Chcesz iść ze mną?-zapytała mnie.
- Jasne kochanie chodźmy.- powiedziałem.
Weszliśmy do pokoju. Tessa siedziała z dzieckiem na ręku. Clary zabrała od niej maleństwo. Podziękowała jej, a Tessa powiedziała, że zostawi nas samych. Clary usiadła z dzieckiem na łóżku, wycałowała maleńkie ciałko, a później przytuliła dziewczynkę do piersi. Przypatrywałem się im. Spojrzała na mnie.
- Dlaczego do nas nie pojedziesz?-zapytała.
- Już idę.- powiedziałem i podszedłem do nich.
Usiadłem na łóżku.
- Chcesz wziąć ją na ręce?- zapytała.
Wyciągnąłem ręce, a ona ułożyłam mi w nich moją córkę. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Ja popatrzyłem na moją dziewczynkę. Cassie, uśmiechnęła się do mnie. Jej złote oczy spojrzały na mnie. Wiedziałem, że przepadłem. W moim sercu, były teraz tylko moje dziewczyny. Mała zacisnęła rączkę na moim palcu, tak jakby chciała się przywitać, więc postanowiłem się jej przestawić.
- Witaj Cassie. Jestem twoim tatą malutka. Obiecuję, że nigdy cię nie zostawię, zawsze będę cię chronić. Stworzymy szczęśliwą rodzinę ja, ty i mamusia jeśli ona tylko chcę?- to ostatnie skierowałem do jej mamy.
- Jasne, że cię chcę, głuptasie.- powiedział i spuściła głowę.
- Hej kotku co się dzieje?-zapytałem.
- Byłam okropna.
- To nie prawda, to ja zawiniłem.
- Jace nie...- zaczęła, lecz nie skończyła ponieważ pracowałem ją.
Nie odepchnęła mnie, więc zacząłem całować ją coraz mocniej. Było naprawdę fajnie, aż nasza córka nie zaczęła się wiercić. Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Jest głodna.- stwierdziła Clary.
- Mam iść po butelkę, czy coś w tym stylu.- zaoferowałem się.
- Nie karmię jej butelką.- oznajmiła.
- To czym?- zapytałem
- Nie udawaj, że nie wiesz.- zaśmiała się.
Nagle mnie oświeciło.
- Mogę popatrzeć? - zapytałem ucieszony.
- A zdołamy cię wygnać?- zapytała.
- Nie raczej nie.- oznajmiłem.