poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 7 Przepowiednia Lilith

6 kom next

Clary



Moja córka spała już godzinę. To mało, ale i tak wybrałam się do jej pokoju. Musiałam sprawdzić, czy wszystko z nią dobrze. Ostatnie wydarzenia nie działały na mnie zbyt dobrze. Weszłam do pokoju i podeszłam do łóżeczka. W środku nie zostałam mojej córeczki. Szybko wybiegłam z pokoju dziecięcego. Nigdzie nie mogłam znaleźć Jace'a. Nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Nie byłam już w posiadłości ojca. Znajdowałam się na polu jakiejś bitwy. Wszędzie walały się trupy. Ziemia była przesiąknięta krwią. Nigdzie nie było widać, żywego ducha. Tylko wszechobecne widmo śmierci i nic poza tym. Lecz po chwili usłyszałam,  przerażający hałas, a raczej krzyk. Krzyczał Jace. Pobiegłam w tamtą stronę. Widok który ujrzałam złamał mi serce. Lilith przebiła serce miłości mojego życia, a na dodatek na rękach trzymała moje dziecko. Cassie nie była maleńka. Wyglądała na miej więcej roczne dziecko. Patrzyła się na mnie jednocześnie wyciągała rączki, w moim kierunku. Chciałam podejść, ale ziemia przede mną się otworzyła, tym samym nie mogłam podejść do nich. Ostatnie co usłyszałam to głos Lilith, która coraz to bardziej się oddalała. Powiedziała.

- Clary tak jak ty odebrałaś mi wszystko, to teraz i ja ci odbieram.

Powiedziała  no i ja w tedy się obudziłam. Spałam przytulania do Jace'a. Złotooki się nie obudził, więc po cichu wstałam. Sprawdziłam co u mojego małego aniołka. Na szczęście tym razem była tam gdzie powinna. Kiedy tylko nachyliłam się nad kołyską, natychmiast wlepiła we mnie swoje wielkie oczy. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam. Jej maleńkie ciałko pasowało idealnie do moich rąk. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że na dworze było już zupełnie ciemno. Nic dziwnego, że się obudziła była po prostu głodna. Usiadłam w fotelu i zaczęłam ją karmić. Ogarnął mnie niepokój. Mój sen, był jednym z tych snów, które zawsze się sprawdzają. Niestety jestem kim jestem i Lilith nie będzie miała za mną łatwo. Nie pozwolę tej demonicznej suce zabić moich bliskich. Zrobię wszystko, aby byli bezpieczni. Postanowiłam narazie nic nie mówić moim przyjaciołom. Tylko by się martwili, a ja sama zapewne znajdę jakiś sposób. Oczywiście Jace się nie wlicza. Jest ojcem mojego dziecka, moją miłością, a przede wszystkim mój sen przepowiedział jego śmierć. Również chodzi o jego córkę, więc raczej nie ma co gadać. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś wszedł do pokoju. Jace podszedł do nas. Z jego cudnych oczu biła szczera miłość.

- Co się stało. Tylko nie mów, że nic, bo ja wiem kiedy coś się dzieje.- powiedział podchodząc do mnie.

Nie zostawił mi wyboru, więc wstałam i ruszyłam do mojej sypialni. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mu opowiadać o moim śnie. Obawy wylały się ze mnie wielką falą. Kiedy skończyłam, przytulił mnie, pozwolił mi się wypłakać. Kompletnie zmienił swoje oblicze. Nie było w nim nic z Jace'a którym był dla konsula, nocnych łowców, czy też na polu walki. Był tylko mój, przy mnie pokazywał jaki jest na prawdę. Kochałam go za to, kochałam go za wszystko. Wiedziałam, że on także mnie kocha i ta wiedza dodawała mi siły.

- Damy radę. Zawsze dajemy.- zapewnił mnie.

- Musimy, przecież mamy dla kogo walczyć.- mówiłam spoglądając na Cassie leżąca w ramionach swojego ojca.

- To prawda.- uśmiechnął się i pocałował maleńką główkę.

Cassie uśmiechnęła się do niego. Mała zdrajczyni, pomyślałam. Wzięłam ją od niego i zaniosłam ją do jej pokoju. Wróciła do niego. Popatrzyłam się w jego oczy, a on w moje. Zbliżył się do mnie, a ja go pocałowałam. Wszystko przestało się liczyć . Świat zawirował, a ja wylądowałam w jego ramionach. Położy mnie na łóżku. Nasze ubrania zaczęły szybko znikać i nagle coś nam przerwało. Izzy i cała reszta wparowała do pokoju.

- No no, a my myśleliśmy, że Lilith was dopadła, a tu takie rzeczy.- zaśmiał się Magnus.- Normalnie powtórka z rozrywki. Prawda Tesso.- dodał.

- Magnus!!!- ta prawie się zagotowała.

- To my może wpadniemy innym razem.- powiedziała Izzy i wypchnęła wszystkich z pokoju.

Po chwili wróciła, zasłaniają sobie oczy.

- Widzę was za pięć minut w salonie.- powiedziała i wyszła.


piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 6 Diabelskie Nasienie


6 kom next

Clary
Pół godziny później nasza córka, była nakarmiona, przewinięta i gotowa aby pójść spać. Oczka jej się kleiły, lecz tym razem to nie ja miała zająć się jej usypianiem. Miała przecież tatusia, który musi nabrać wprawy, więc dałam złotookiemu potrzebne instrukcje. Kazałam mu iść położyć spać, Cassie do jej pokoju. Zrobił tak jak mu poleciłam. Lecz nie było go dosłownie przez chwilę, bo szybko wybiegł z pokoju. O dziwo nie miał ze sobą Cassie. Kiedy tylko zobaczyłam jego minę, wiedziałam co się stało. Jace zobaczył panią kaczuszkę. Ulubioną zabawkę swojej córki. Kompletnie o niej zapomniałam. Wyglądał na zdenerwowanego, a ja zaczęłam się śmiać. Tak wiem, nie powinnam, ale kto do cholery boi się kaczek. Nigdy tego nie rozumiałam. Przestałam się śmiać dopiero kiedy posłał mi groźne spojrzenie.
- Co to ma być?- powiedział. 
Wyciągną rękę przed siebie. Trzymał z obrzydzeniem pluszowa zabawkę.
- To nazywa się k - a - c - z - k - a. - przeliterowałam z dumą. - A dokładniej pluszowa kaczuszka Cassie.- dodałam.
- Mam uwierzyć, że moja córka się tym bawi?- powiedział kpiąco i wyrzucił pluszaka na drugi koniec pokoju.
- Tak i lepiej idź po nią bo ona nie zaśnie bez niej.
- Diabelskie nasienie. - wysyczał.- Jesteś pewna, że jest moja?- zapytał, a ja trzepnęłam go w głowę.
Później, posłusznie odszukał kaczkę i kląć pod nosem poszedł do Cassie. Ja ze śmiechem opadła na fotel. Jeżeli tak miało teraz wyglądać moje życie to ja się na to piszę.
***
Izzy

Zabrałam wszystkich do pomieszczenia które najbardziej lubiłam w tym domu. Mianowicie do przepięknego salonu. Pomieszczenie było naprawdę śliczne, po prostu miało duszę. Kiedy tu byłam, wiele osób kręciło się przez nie i ogólnie cały dom tętnił życiem. Lecz teraz, kiedy cisi bracia zabrali wszystkich, w posiadłości panowała cisza. Siedzieliśmy tak, już od prawie godziny, nikt nie chciał przeszkadzać Jace'owi i Clary. Para z pewnością miała dużo do omówienia. Najdziwniejsze jest to, że nikt się przez ten czas nie odezwał. Magnus siedzi zmieszany, Alec zastanawia się nad czymś, a Tessa jest dziwnie przygaszona. Ja natomiast od dłuższego czasu zastanawiałam się nad jedną kwestią, a mianowicie gdzie jest ta suka Lilith. Przez te całe zamieszanie, nikt o nią nie spytał. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam.
- Gdzie jest Lilith?- powiedziałam, a wszyscy wpatrzyli się we mnie zaskoczeni.
Przez dłuższą chwilę nikt się nie odezwał. Jednak w końcu Magnus przemówił.
- Jak mogliśmy o tym zapomnieć.
- Cisi bracia, nic nie powiedzieli o niej.- wyszeptała Tessa.
- No właśnie i to jest podejrzane.- oznajmiłam.
- Cholera jasna!- zaklął mój brat.
- Nie przeklinaj groszku pachnący.- skarcił go jego chłopak.
- No i co z tym zrobimy?- zapytałam.
- Musimy iść do miasta kości i dowiedzieć się co z nią. Ewentualnie odwiedzimy ojca Clary.- Tessa powiedział po chwili.
- Kiedy mamy tam iść?- zapytał Alec.
- Najlepiej od razu.- oznajmiła.
- A Jace i Clary?- zapytałam.
- Oni mają kilka spraw do omówienia.- powiedziała, a ja w pełni zgadzałam się z nią.
Dyskutowaliśmy jeszcze chwilę, ale w końcu doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie iść tam teraz. Zostawiliśmy kartkę dla Jace'a i Clary, z wyjaśnieniem gdzie poszliśmy.
***
Magnus otworzył portal w holu. Przeszliśmy przez niego. Kiedy byliśmy na miejscu, moim oczom ukazały się wrota do Miasta Kości. Weszłam pierwsza, a wszyscy podążył za mną. Po drodze spotkaliśmy brata Enocha, więc nie musieliśmy szukać po zakamarkach cichych braci.
Dziecko umarło tak?- zapytał brat.
- Nie bracie Cassie dochodzi do siebie.- odpowiedziałem, na co on się zdziwił.
Więc z jaką sprawą przychodzicie do mnie?
-Chcemy się dowiedzieć, gdzie jest Lilith?- oznajmiłam.
Zdołała uciec zanim przybyliśmy, nigdzie jej nie było, a bracia przeszukali teren dokładnie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że jest na wolności?
Tak właśnie to mówię.
O kurwa, a my zostawiliśmy ich samych.

środa, 8 czerwca 2016

LBA nr 2 !!!

Do LBA nominowała mnie    z bloga http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/ z nominację serdecznie dziękuję 



1. Trzy przedmioty bez których nie mogłabyś żyć?

Czytnik e-book, telefon i notatnik.

2. Jakie trzy rzeczy zrobiłabyś mając magiczną różdżkę?


Wyczarowałam bym sobie skrzydła, wyleczyła kogoś z śmiertelnej choroby i zakończyłam bym wojny.

3. Jaki gatunki filmów lubisz najbardziej oglądać?

Fantasy i  Romans .

4. Z jakich dwóch powodów piszesz bloga?

Po pierwsze chciałam zacząć pisać, a po drugie kocham to.

5. Twój ulubiony serial/e?


Pamiętniki Wampirów, The Originals, Shadowhunters, Tajemny Krąg, Angel anioł ciemności, Buffy postrach wampirów.

6. Twój ulubiony owoc/e?

Brzoskwinia, arbuz i truskawki.

7. Gdzie chciałabyś pojechać w te wakacje i dlaczego? 


Chcę jechać do babci i tam jadę.  Chcę jechać, bo nie widziałam jej od dwóch lat.

8. Co czyni cię dziwną w oczach innych?


To, że kocham czytać. 

9. Twoja ulubiona potrawa?


Pierogi ruskie , gołąbki, zapiekanka makaronowa i wszystkie sałatki tego świata. :)

10. W czym jesteś dobra?


W pisaniu, chyba. :)  W wydawaniu pieniędzy, na książki. 

11. Gdybyś wygrała 10 000 zł, na co byś przeznaczyła pieniądze?


Na masę książek. Już to widzę, pokój cały w książkach.


Nikogo nie nominuję 

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 5 Jestem twoim tatą maleńka.


6 kom next 
Jace 

Po południu zadzwoniła do mnie moja siostra. Powiedziała, że możemy odzyskać Clary. Były na zakupach i miały zostać w Londynie jeszcze przez kilka godzin. Umówiliśmy się, że sprowadzi ją do wyznaczonego miejsca, a ja zorganizuje ludzi. Kiedy wszyscy byli na miejscu, zadzwoniłem ponownie. Umówiliśmy się w konkretnym miejscu. Powiedziała, że będą na miejscu za godzinę. Zebraliśmy się w umówionym miejscu. O wyznaczonej godzinie pojawiły się, były obładowane zakupami. Próbowaliśmy przekonać ją, aby wróciła do domu. Jednak nie dała się przekonać. Nagle zadzwonił jej telefon. Po kilku chwilach zauważyłem, że na jej twarzy maluję się przerażenie. Szybko wybiega z pomieszczenia, a my za nią. Zatrzymała się w jakiejś uliczce, otworzyła bramę. Chciałem ją powstrzymać, ale kiedy ją zobaczyłem wiedziałem, że moje protesty na nic się nie zdadzą. Przeszła przez portal. Podążaliśmy za nią. Znaleźliśmy się przed jakaś posiadłością. Szybko popędziła do środka. Kiedy weszliśmy za nią. Izzy nas poprowadziła. Kiedy znów ją ujrzałem, Valentine nie chciał wpuścić jej do pokoju. Wyglądał inaczej, chyba płakał. Później powiedział coś o cichych braciach. Nie wiem co, ponieważ nie wiedziałem co się dzieje. Później cisi bracia wyślij z pomieszczenia. Zrozumiałem tylko jak brat Enoch mówił Clary, że mu przykro. Następnie Valentine objął ją i w skrócie  kazał jej żyć dalej. Ona się z nim nie zgodziła. Ruszyła do pokoju, wszyscy poszliśmy za nią. Odwróciła się do nas, i przekazała coś Izzy. Ta powiedziała, że ja i Tessa mamy iść za nią. Inni nie byli zadowoleni ale wyszli. Clary otworzyła drzwi i powoli weszła. Kiedy ja również znalazłem się w pokoju, skamieniałem. Znalazłem się w pokoju dziecinnym. Zobaczyłem jak Clary podchodzi do łóżeczka. Powiedziała coś do dziecka i w tedy miałem pewność dlaczego tak się zachowywała. Nie była zła dlatego, że nie przyszedłem po nią tylko dlatego, że nie przyszedłem po nich. Clary urodziła moje dziecko, a teraz ono umierało. Podszedłem do nich i przytuliłem je. Mój aniołek, zaczął mnie przepraszać. To ja powinienem błagać ją o przebaczenie na kolanach. W końcu odezwała Tessa. Dała mi nadzieję, a wszystko będzie dobrze. Szybko wyszła z pokoju, aby po chwili wrócić z Magnusem. Chciała wziąć dziewczynkę od Clary, lecz ta nie chciała się zgodzić. W końcu ją przekonałem i wyszliśmy z pokoju. Na zewnątrz Izzy zapytała się jej  "Co z Cassie". Moja ukochana zaczęła jeszcze bardziej płakać. Przytuliłem ją do siebie. Lecz mogłem teraz myśleć tylko o Cassie, o mojej córce.
***
Dwie godziny później. 
Siedzieliśmy pod tymi cholernymi drzwiami już dwie godziny. Siedzieliśmy w niepewności i smutku. Clary nie była w stanie mówić. Alec nie wiedział co ma powiedzieć. Izzy wolała się nie odzywać, a ja próbowałem się trzymać dla Clary i Cassie. Choć widziałem córkę tylko przez chwilę to zdążyłem ją pokochać całym sercem. Była częścią mnie. Powinienem był wcześniej je odnaleźć, w tedy wszystko było by inaczej. W reszcie drzwi się otworzył. Clary od razu wstała ja razem z nią. Z pomieszczenia wyszedł Magnus.
- Nie smuć się biszkopciku, wszystko będzie dobrze.- powiedział.
- To znaczy?- spytałem.
- Usunęliśmy całą truciznę z krwi. Jest jeszcze słaba, ale nic jej nie będzie.- wyjaśnił.
- Dzięki Bogu! - wykrzyknąłem 
- Mogę iść do niej?- zapytała błagalnie.
- Idź.- powiedział.
- Chcesz iść ze mną?-zapytała mnie.
- Jasne kochanie chodźmy.- powiedziałem.
Weszliśmy do pokoju. Tessa siedziała z dzieckiem na ręku. Clary zabrała od niej maleństwo. Podziękowała jej, a Tessa powiedziała, że zostawi nas samych. Clary usiadła z dzieckiem na łóżku, wycałowała maleńkie ciałko, a później przytuliła dziewczynkę do piersi. Przypatrywałem się im. Spojrzała na mnie.
- Dlaczego do nas nie pojedziesz?-zapytała.
- Już idę.- powiedziałem i podszedłem do nich.
Usiadłem na łóżku.
- Chcesz wziąć ją na ręce?- zapytała.
Wyciągnąłem ręce, a ona ułożyłam mi w nich moją córkę. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Ja popatrzyłem na moją dziewczynkę. Cassie, uśmiechnęła się do mnie. Jej złote oczy spojrzały na mnie. Wiedziałem, że przepadłem. W moim sercu, były teraz tylko moje dziewczyny. Mała zacisnęła rączkę na moim palcu, tak jakby chciała się przywitać, więc postanowiłem się jej przestawić.
- Witaj Cassie. Jestem twoim tatą malutka. Obiecuję, że nigdy cię nie zostawię, zawsze będę cię chronić. Stworzymy szczęśliwą rodzinę ja, ty i mamusia jeśli ona tylko chcę?- to ostatnie skierowałem do jej mamy.
- Jasne, że cię chcę, głuptasie.- powiedział i spuściła głowę.
- Hej kotku co się dzieje?-zapytałem.
- Byłam okropna.
- To nie prawda, to ja zawiniłem.
- Jace nie...- zaczęła, lecz nie skończyła ponieważ pracowałem ją.
Nie odepchnęła mnie, więc zacząłem całować ją coraz mocniej. Było naprawdę fajnie, aż nasza córka nie zaczęła się wiercić. Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Jest głodna.- stwierdziła Clary.
- Mam iść po butelkę, czy coś w tym stylu.- zaoferowałem się.
- Nie karmię jej butelką.- oznajmiła.
- To czym?- zapytałem
- Nie udawaj, że nie wiesz.- zaśmiała się.
Nagle mnie oświeciło.
- Mogę popatrzeć? - zapytałem ucieszony.
- A zdołamy cię wygnać?- zapytała.
- Nie raczej nie.- oznajmiłem. 

czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 4 Moje maleństwo.


NEXT 5 KOM

Clary
Po skończonym posiłku, poszłyśmy do sklepu, aby odebrać ubrania które zamówiłam małej. Szybko je odebrałam, a później Izzy oznajmiła, że widziała jakaś cudną zabawkę i naprawdę musi ją kupić dla Cassie. Zgodziłam się i posłusznie poszłam za nią. Wyszłyśmy z centrum i poszłyśmy do jakiegoś sklepu. Faktycznie znajdowała się w nim masa zabawek. Jednak ona nie patrzyła się na nie tylko poszła na zaplecze, a ja za nią. Zatkało mnie kiedy zobaczyłam kto tam też jest. W pomieszczeniu znajdował się Alec, Magnus, Jace i co ciekawe Tessa. Tej ostatnie nie spodziewałam się zobaczyć z Jace'm w jednym pomieszczeniu. 
- Izzy co to ma znaczyć?-zapytałam ją.
- Clary myślałaś, że nie spróbuje nas z tego wyciągnąć?
- Kochanie wrócimy do domu. - oznajmił Jace.
- Przestań, jeśli Izzy chce z wami wracać to niech wraca. Ja mam swój dom.
Blondyn podszedł do mnie i chciał mnie przytulić. Jednak ja się odsunęła, choć serce protestowało.
- Musisz wrócić z nami.
- Nie Jace, nie ma takiej możliwości, nigdzie z wami nie idę.
- Biszkopciku on jest złym człowiekiem, nie możesz mu ufać.- powiedział Magnus.
- To mój ojciec.- oznajmiłam.
- Clary, ale naprawdę musisz z nami wrócić.-powiedziała Izzy.
- Jak sobie to wyobrażasz, przecież nie zostawię jej tam do cholery jasnej!- wykrzyczałam i od razu chciałam palnąć się w głowę, za moją głupotę.
- Kogo on tam jeszcze trzyma.- zapytali wszyscy.
- Co was to obchodzi.- powiedziałam i w tym momencie zadzwoniła moja komórka.
Od razu ją wyciągnęłam, bo wiedziałam, że to ojciec. Obiecał, że nie będzie nam przeszkadzać, więc wiedziałam, że coś musiało się stać. Odebrałam.
- Co się stało tato?- zapytałam zdenerwowana.
- Kochanie nie wiem jak ci to mam powiedzieć.- powiedział złamany i w tedy wiedziałam, że jest źle.
- Powiedz to do cholery!-zaczęłam drzeć się do słuchawki, nie zważając na osłupiałych ludzi.
- Ann to nie Ann tylko Lilith. 
- Co jej zrobiła. Mów co ta suka jej zrobiła.- powiedziałam i wybiegłam z budynku.
Miałam w nosie, że oni idą za mną. Nic mnie to nie obchodziło. Liczyła się tylko ona. Moja córka.
- Nie ma wiele czasu Clary, musisz się pożegnać. - powiedział, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam telefon do Tamizy. 
Nie mogłam oddychać, z moich oczu polały się łzy. Nie wiedziałam co ma robić. Nie mogłam myśleć, bo moje serce właśnie pękało. Weszłam do jakiejś uliczki i z nie lada trudem otworzyłam bramę. Kiedy chciałam przez nią przejść czyjejś ręce mnie przytrzymały. Odwróciłam się i dałam w dziób ojcu mojego dziecka.
- Możecie za mną iść, ale nawet nie próbujcie mnie powstrzymać.
- Puść ją.- nakazała Izzy.
Moja przyjaciółka dostrzegła, a coś się stało. Wszyscy to zauważyli, lecz ona wiedziała co mogło mnie doprowadzić do takiego stanu. Chłopak puścił mnie, od razu przeszłam przez portal, a oni za mną. Znalazłam się przed domem. Nie czekając na nikogo popędziłam na górę. Przed pokojem zobaczyłam mojego ojca. Stał tam jak śmierć. Kiedy mnie zobaczył, równie zaczął płakać. Ominęłam go i chciałam, wejść do pokoju. Jednak zastawił wejście swoim ciałem.
- Odsuń się do cholery jasnej, przepuść mnie!-zaczęłam krzyczeć.
- Nie wejdziesz tam Clary. Nie przeszkadzaj im.
- Kto tam jest!- zezłościłam się jeszcze bardziej.
- Wezwałem cichych braci.
- No proszę, proszę sam ściągnąłeś na siebie Clave, co takiego się stało?- zakpił z niego Magnus.
Ojciec rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Zrobiłem co trzeba było, nie ważne czy resztę życia spędzę  w mieście kości, czy nie. Zrobił bym to jeszcze raz. - warkną.
Nie pozabijali się jednak, ponieważ z pokoju wyślij cisi bracia. Brat Enoch przemówił do mnie.
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy...- zaczął.
- Ale?- zapytałam.
Jednak obrażenia duszy i ciała są zbyt poważne. Możesz spróbować znaleźć czarownika, ale wątpię czy to coś da. Jest zbyt słaba. Idź do niej pożegnaj się, teraz ważne żeby ktoś przy niej był. Przykro mi Clarisso. - zwróci się do mnie.- A ty Valentine Morgensternie, oraz wszyscy członkowie kręgu zostaniecie przewiezienia do miasta kości. Czy zgadzasz się pójść dobrowolnie?
- Zgadzam się.- odpowiedział po czy podszedł do mnie i mnie przytulił.
- To teraz twój dom kochanie. Byłem w błędzie. Kocham cię i nie będę już  sprawiał problemów obiecuję. Bądź silna, nawet jeśli odejdzie przejdziesz przez to. Będziesz żyć. Rozumiesz. Obiecaj mi.- kazał mi spojrzeć na siebie.
- Nie, nie będę już żyć.- wyrwałam  się mu i ruszyłam do pokoju.
Zostawiłam ojca, pozwalając zabrać go do miasta kości. Nie mogłam obiecaj mu tego. Jeśli Cassie umrze nie dam rady dalej żyć. Ona jest moim życiem, moją radością, po prostu moją malutką córeczką. Nic nie będzie w stanie podnieść mnie z rozpacz jeśli śmierć mi ją odbierze. Przystanęłam w progu. Odwróciła się i zobaczyłam, że oni wszyscy za mną idą. Nie miałam siły im zakazać, więc rzuciłam tylko błagalne spojrzenie Izzy, a ta zołza mnie zdradziła.
- Alec, Magnus chodźcie niech z nią wejdzie tylko Jace i Tessa jeśli chce.
Niechętnie się zgodzili. Posłałam jej zabójcze spojrzenie. Lecz nic nie powiedziałam wiedziałam, że on powinien tam być. Jest jego córką czy tego chcę czy nie. Tessa też jest jej rodziną. Z bólem serca otworzyłam drzwi do sypialni małej. Przeszłam przez nie i podeszłam do łóżeczka. Kiedy zobaczyłam moją kruszonkę, serce mi pękł. Była czerwona, miała zamknięte oczka i z trudem oddychała. Była przytulna do pani kaczki. Ta pierdolona suka podała mojemu dziecku truciznę. To coś spalało ją od środka. Zaczęłam płakać żałośnie.
- Moje maleństwo.- łkałam biorąc ją w ramiona.- Moja maleńka córeczko.
Trzymałam ją w ramionach i dopiero po kilku chwilach przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama. Spojrzałam na chłopaka. Stał i wpatrywał się we mnie osłupiały. Tessa miała ból w oczach. Nie wiedziałam co powiedzieć tylko wciąż płakałam. Jace natomiast otrząsnął się, poszedł do mnie i mnie przytulił.
- Przepraszam, nie chciałam cię dźgnąć w tedy, byłam zła, że pomnie nie przyszedłeś.- spojrzałam na maleństwo i dodałam.- Po nas.
- Nie mów nic kochanie, nie gniewam się, to wszystko moja wina.- dopiero teraz zauważyła, że również płacze.
- Będzie żyła.- wtrąciła Tessa.
- Co?- powiedziałam.
- Nie pozwolę jej umrzeć, zawołam Magnusa razem damy radę.- powiedziała i wybiegła.
Po chwili wróciła z czarownikiem. Kiedy Magnus popatrzył się na nas zaniemówił. Tessa podeszła do mnie.
- Daj mi dziecko Clary.
- Bułeczko posłuchaj się Tessy.
- Nie, nie mogę. Nie zostawię jej.- powiedziałam.
- Clary tylko tak jej pomożemy.- odpowiedziała.
Spojrzałam na Jace'a, ale on przytakną głową, więc oddałam jej dziecko.
- Poczekajcie na zewnątrz.- powiedział Magnus.
Już chciałam zaprotestować, ale Jace powiedział, że tak będzie lepiej. Wyszliśmy na zewnątrz. Izzy od razu chciała wszystko wiedzieć.
- Co z Cassie? - zapytała.
Ja jednak nie mogłam mówić. Wybuchłam tylko płaczem. Jace od razu mnie przytulił. Staliśmy tak nie wiedzą co mamy ze sobą zrobić.







poniedziałek, 23 maja 2016

Hej

 Kocha tu ktoś 1D jak tak to zapraszam na moje opowiadania o Harrym.

http://summer-lie-h-s.blogspot.com/

http://last-year-h-s.blogspot.com/

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 3 - Valentine nie próżnuje.

NEXT 5 KOM.
Jace

Dwa dni temu w Pandemonium widziałem mojego rudowłosego anioła. Pierwszy raz od niemal roku. Sprawdziły się wszystkie moje najgorsze obawy. Jej ojciec  zmanipulował ją. Zrobił jej pieprzone pranie mózgu. Inaczej nie można wytłumaczyć jej zachowania. Teraz to prawdopodobne spotka moją siostrę. Ten bydlak porwał Izzy! Zastanawia mnie tylko dlaczego ona. Cholernie mnie to zastanawia. Mógł porwać każdego z nas, a wybrał ją. Nie poddam się, będę ich szukał, nie spocznę do puki tego nie dokonam. Nigdy się nie poddałem jeśli chodziło o Clary, więc teraz też tego nie zrobię. Mam podwójną motywację.  Wiem do kogo zwrócę się o pomoc nie to, że ja sam sobie nie poradzę, przecież jestem najlepszy. Nie oszukujmy się, wszyscy to wiedzą i niema co zaprzeczać. Dobrze wróćmy do tematu, więc poproszę o pomoc moją ileś tam prapra babkę. Wcześniej tego nie zrobiłem, ponieważ nie mogłem jej wybaczyć, że tak długo ukrywała prawdę kim naprawdę jest dla mnie. Po kilku miesiącach od kiedy ją spotkałem, dostałem od niej lis w którym wyjaśniła mi kim jest dla mnie. Od tamtego czasu z nią nie rozmawiałem. Lecz teraz na prawdę byłem zdesperowany, wszystkie opcje mi się wyczerpały. Z tego wszystkiego wysłałem dziś rano ognistą wiadomość do Tessy Grey. Teraz czekam na nią w gabinecie. Tak moim gabinecie. Co nie chwaliłem się? Cztery miesiące temu zostałem głową instytutu w Londynie. Tak w Londynie, postanowiłem być bardziej tradycyjny. Mój przodek go prowadził, więc i ja też mogę. A poza tym mam stąd, bliżej do rodzinnej posiadłości w Walii. Zacząłem remontować ją, tak i jak tą w Idrisie. Chciałem skończyć je przed ślubem z Clary. W prawdzie obie były już skończone, lecz ślubu nie było. Przez Valentine'a, który miesiąc przed ślubem porwał moją narzeczoną. Spróbuję to wszystko naprawić. Przeglądałem papiery, kiedy drzwi się otworzyły. Weszła przez nie ciemnowłosa dziewczyna. Zajęła miejsce na przeciwko mnie. Przerwałem niezręczną ciszę.
- Dziękuję, że przyszłaś  Tesso.- powiedziałem.
- Nie ma za co Jace, jesteśmy rodziną, a rodzina sobie pomaga.- odpowiedziała.
- Potrzebuję twojej pomocy. -oznajmiłem.
- Co się stało?- zaciekawiła się.
- Valentine porwał Clary i Izzy. Próbowałem wszystkiego, ale nie mam już żadnych pomysłów gdzie mogę dalej szukać.
- Kiedy!? Przecież on nie żyje.
- Prawie rok temu, znów się pojawił i w tedy porwał Clary. Wczorajszego wieczoru byliśmy na spotkaniu z informatorem. Nieoczekiwanie pojawił się, wraz z kręgiem. Znokautowali nas i wtedy zabrał Izzy.- wyjaśniłem.
- Dlaczego nie skontaktowałeś się wcześniej? Przecież wiesz, że od razu bym przyjechała, żeby pomóc.
- Nie wiedziałem!- krzyknąłem .-Myślałem, że dam radę.- powiedziałem kiedy trochę się uspokoiłem.
- Znajdziemy je.- powiedział i ruszyła do wyjścia.
- A ty gdzie?
- Znam niezawodny czar tropiący. - oznajmiła.
- Próbowaliśmy już tego.
- Jace to bardzo stary czar, nikt prawie go nie zna.
- Ale Magnus....
- Nawet on. Są do niego potrzebne nietypowe składniki.
- Powiedz jakie, a je zdobędę.
- Mam coś zdobyć?
- Potrzebna będzie łuska syreny, kieł wampira, a tego mam wiele. - powiedziała, a ja zdębiałem, bo niby skąd miała by to wziąć.
- To czego nie masz? 
- Krwi wilkołaka, ale myślę, że Luck da nam kilka kropel. Będzie również potrzebna twoja krew.- oznajmiła.
- To na co czekamy?
- Na pełnię księżyca.- oznajmiła z wahaniem.
- Żartujesz?!
- Nie, tylko w tedy możemy przeprowadzić rytuał.
- Ale to za dwa tygodnie!
- Wiem.
***

Clary
Minął tydzień od kiedy Izzy jest ze mną. Wiem, że tęskni za domem, ale nie narzeka. Można by powiedzieć, że nadrabiamy stracony czas. Głównie przesiadujemy w ogrodzie, jest już czerwiec, więc zaczyna się robić upalnie. Świetnie się bawimy. Cassie polubiła ciocię Izzy i to z wzajemnością. Moja przyjaciółka na szczęście nie czuje się tu już jak w więzieniu. Staram się trzymać ją z daleka od mojego ojca i od kręgu. Wczoraj wpadłam na genialny pomysł, chciałam zabrać Izzy na zakupy. Mój ojciec mi ufa i kilkukrotnie pozwolił mi już wyjść na miasto. Jednak jedynym zakazem była zasada, "Kiedy wychodzisz możesz przenieść się w dowolne miejsce, oprócz Nowego Jorku", przestrzegałam jej. Kiedy pierwszy raz wyszłam sama, byłam w piątym miesiącu ciąży i miałam kaprys, żeby wrócić do domu. Jednak tego nie zrobiłam, bo myślałam, że im na mnie nie zależy. Teraz wiedziałam, że było inaczej. Lecz nie mogłam bym wrócić do domu, ponieważ teraz mój dom jest tu. Tata miał rację, w mojej duszy jest mrok. Nie mogę temu zaprzeczać, ani z tym walczyć, po prostu taka już jestem i kropka. Zmieniając temat, Izzy strasznie się ucieszyła kiedy powiedział jej o wypadzie na zakupy. Pozwoliłam jej wybrać miejsce i wybrała Londyn. Strasznie się upierała żebyśmy wzięły Cassie ze sobą, lecz się nie zgodziła. Wielogodzinne zakupu jeszcze nie są odpowiednią formą spędzania czasu dla mojego dziecka. Jest po prostu za malutka. Kiedy zegar wybił dziesiątą, przyszła Ann żeby się zająć dzieckiem. Zabrałam torebkę i poszłam po Izzy. Zapukałam i weszłam. Dziewczyna zbierała rzeczy do torebki. Kiedy wszystko wzięła wyszłyśmy z pokoju. Zeszłyśmy  na dół. Postanowiłam otworzyć bramę na dworze. Przeszłyśmy przez nią i wylądowałyśmy w Londynie. Udałyśmy się do centrum handlowego. I zaczęła się mani zakupowa. Miałyśmy plan najpierw zakupy dla nas, później kino, obiad i szukamy czegoś dla małej. Do drugiej szalałyśmy po sklepach. W pół do trzeciej zaczął się seans filmowy. Film trwał do w pół do piątej. Po nim poszłyśmy zjeść coś. Zamówiłam jedzenie i czekałam na Izzy która poszła do toalety. Po piętnastu minutach chciałam iść jej szukać. Bo to nie pierwszy raz dzisiaj, jak gdzieś się zapodziała. Kiedy miałam to zrobić, nagle się pojawiła.
- Utopiłaś się tam czy co? - zapytałam.
- Wiesz jaka tam była kolejka, dosłownie jakby tabunowi  kobiet zachciało się nagle do ubikacji.
- Siadaj, już zamówiłam zaraz powinni nam przynieść.- powiedziałam i faktycznie zjawił się kelner.  
Resztę posiłku spędziłyśmy w przemiłej atmosferze.

niedziela, 15 maja 2016

LBA!!!

Do LBA nominowała Ms. Veronica z bloga the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi za co serdecznie dziękuję. Prosiła o 11 faktów o mnie, więc oto i one.

1. Kocham czytać.

2. Will jest moim przyszłym mężem.

3. Nienawidzę kupować ubrań.

4. Całą kasę przepuszczam na książki.

5. Mam dwie młodsze siostry.

6. Mam Wattpada.

7. Piszę nie tylko o DA. (Mam dwa opowiadania gdzie Harry Styles jest roli głównej)

8. Kocham 1D.

9. Nie umiem śpiewać chociaż kocham.

10. Mażę o księciu z bajki.

11. Dużo choruję.



Ja nominuję; 

https://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com


http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/

Ja z kolej proszę o 11 ulubionych książek.



piątek, 13 maja 2016

Rozdział 2 Kim jest Cassie?

Izzy

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. W pierwszym momencie pomyślałam, że wczoraj zaszalałam na jakiejś imprezie. Lecz szybko przypomniałam sobie co zaszło, w sumie nawet nie wiem kiedy. Nie miałam zielonego pojęcia, od kiedy jestem w tym miejscu. Nawet nie wiem gdzie jestem. Z refleksem nocnej łowczyni stanęłam na podłodze. Rozejrzałam się po sypialni, nic nie zwykłego nie zobaczyłam. Pokój był urządzony dość ładnie. Skarciłam się, za to podziwianie wnętrz i ruszyłam pędem do okna. Spróbowałam je otworzyć, niestety musiałam się szybko poddać. Na okna ktoś zastosował specjalne runy. Nie miałam najmniejszej szansy, żeby je zdjąć. Zrezygnowana usiadłam na fotelu. Jakiś czas później, w akcie desperacji ruszyłam do drzwi. Przekręciłam gałkę, a drzwi się otworzyły. Nie wiedziałam o co w tym chodzi. No bo po jaką cholerę ktoś zabezpiecza okna, a zostawia otwarte drzwi. Pomyślałam, że może to jakaś pułapka, ale i tak wyszłam z pokoju. Znalazłam się na jakimś korytarzu, który zdawał się nie mieć końca. Wybrałam pójście w prawą stronę. Najpierw biegłam, później szłam, a na końcu dosłownie się wlokłam. Teraz zrozumiałam logikę. Te korytarz również były zaczarowane. Miałam ochotę troszeczkę poużalać się nad sobą. Lecz moje plany pokrzyżował nie kto inny jak ojciec Clary.
- Tu jesteś panno Lightwood? A już myślałem, że udało ci się uciec.- powiedział, a ja zamarłam  nie wiedząc czego mam się spodziewać.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam.
- Byłaś przyjaciółką mojej córki.  Pomyślałem, że się za nią stęskniłaś, więc jesteś naszym gościem.- odpowiedział.
- Gościem, bez możliwości wyjścia z posiadłości i skontaktowania się z rodziną. -odparłam kpiąco.
- Dokładnie.- zgodził się.
Następnie zwrócił się do jakiejś dziewczyny.
- Anno odprowadzisz pannę Lightwood do jej pokoju. Później sprawdzisz czy dziewczyny już wstały. Clary pewnie już tak ale uważaj, żeby nie zbudzić Cassie. Poproś ją, żeby udała się do panny Lightwood. - dał jej instrukcje.
- Dobrze.- odpowiedziała.
Dziewczyna podeszła do mnie i kazała iść za sobą. Odprowadziła mnie do pokoju i kazała czekać na moją przyjaciółkę. Szczerze byłam ciekawa, jaka jest teraz Clary. Miałam nadzieję, że jej ojciec nie zabił w niej dobra. Przynajmniej nie do końca, bo przecież widziałam jak walczyła po stronie kręgu. Przez prawie rok, tęskniłam za nią. Szukaliśmy jej, przez długi czas, a teraz nareszcie ją zobaczę. Rok temu, wszyscy widzieliśmy to jak Valentine porywa Clary. Najgorzej przeżył to mój brat. Chłopak się załamał. Tak bardzo kochał tą dziewczynę. Zdziwiło mnie zachowanie Morgensterna, dawniej był okrutny, a teraz nie pałał nienawiścią do wszystkiego co się rusza. Na dodatek kiedy mówił o Clary, w jego oczach można było dotrzeć radość i ciepło. Wspomniał, też o jakiejś Cassie. W tedy z jego oczu dosłownie biła miłość. Nie mogłam dokończyć moich rozmyślań w spokoju, ponieważ rudowłosa wpadła do pokoju. Zamknęła drzwi i oparła się o nie.
- Izabello.- zaczęła lodowatym tonę.
- Clary tak się cieszę, że cię widzę. Tak bardzo tęskniłam.- wstałam i przytuliłam ją.
Spodziewałam się, że moja przyjaciółka odda uścisk. Jednak tak się nie stało. Clary natychmiast się ode mnie odsunęła.
- Nie udawaj, że cię  w ogóle coś obchodzę. 
- Jasne, że mnie obchodzisz jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
- Nie kłam.- warknęła.- Przyjaciele nie zostawiają nikogo z psychopatą na niemal rok!
- Szukaliśmy cię Clary. Od kiedy tylko cię porwał, szukaliśmy cię.- zapewniałam ją.
- No to coś kiepsko wam szło.- powiedziała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.- nie zważając czy mi coś zrobi, czy też nie ponownie ją przytuliłam.
Tym razem nie odepchnęła mnie. W końcu i ja zaczęłam płakać. Nie wiem ile tak stałyśmy. W końcu usiadłyśmy na łóżku. Zapanowała cisza, więc ja ją przerwałam.
- Co on ci zrobił?- zapytałam.
- Kto?- zdziwiła się.
- Twój ojciec.
- Nic. Tata nic mi nie zrobił.- powiedziała.
- Ale sama mówiłaś, że zostawiliśmy cię tu z psychopatą.- zdziwiłam się.
- Tylko tak sobie powiedziałam.
- Ale to prawda, twój ojciec to powalony człowiek. Zrobił tyle złego...-zaczęłam.
- Dość tego Izzy! To mój ojciec. Kocham go i nie pozwolę, żeby ktokolwiek go obrażał. Mogę ci wybaczyć to, że zostawiłaś mnie tu, ale pod warunkiem, że do puki tu jesteś zapomnisz o przeszłości. Tylko tak możemy się dalej przyjaźnić.- oznajmiła.
- Dobrze.- zgodziłam się.
Powiedziałam, a moja przyjaciółka mnie przytuliła.
- Clary, mogę się coś się ciebie zapytać?-zapytałam.
- Jasne Izzy. -oznajmiła.
- Kim do diabła jest Cassie?
- Zaraz zaraz Izzy nie diabłu mi tu, bo z diabłem ona nie a nic wspólnego.-powiedziała.
- To kim jest?
- Najlepiej będzie jak ci pokarzę. Choć ze mną. Dobrze?
- Okej.
Wyszłyśmy na korytarz. Clary otworzyła drzwi na przeciwko mojego pokoju. Gestem wskazała, żebym weszła za nią. Zrobiłam jak kazała. Weszłam do pomieszczenia. Zapewne była to sypialnia dziewczyny. Poznałam po stalugach stojący w jednym kącie pomieszczenia. W pokoju siedziała dziewczyna która wcześniej zaprowadziła mnie do sypialni. Clary pożegnała się z nią i powiedziała, że może już iść. Tak też zrobiła. Kiedy zostałyśmy same. Moja przyjaciółka weszła do jakiegoś pokoju. Poszłam za nią. Spodziewałam się naprawdę wszystkiego, lecz to nawet przez głowę mi nie przyszło. Kiedy tylko przystąpiłam próg pokoju, ujrzałam widok który zaparł mi dech w piersiach. Bowiem ujrzałam cudowny pokój dziecinny. Od razu się zdziwiłam, ale kiedy spojrzałam na Clary wszystko było jasne. Dziewczyna pochylała się nad łóżeczkiem i z uwielbieniem patrzyła w jego zawartość. Zauważyła moją niepewność, więc kazała mi podejść. Taj też, zrobiłam. Zajrzałam do środka i ujrzałam maleńkiego aniołka. Zapewne dziewczynkę, ponieważ dziecko było przykryte różowym kocykiem. Spojrzałam na Clary, a ona po prostu powiedziała.
- To jest właśnie Cassie.
- Ale kim ona jest? - zapytałam bo nie bardzo rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.- dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Izzy przedstawiam ci moją córkę Cassandrę Izabelle Morgenstern.
Już chciałam jak głupia pyta jak głupia, kto jest ojcem. Kiedy ten mały aniołek otworzył oczy. Dziecko od razu wlepiło swoje złote spojrzenie w swoją mamę. Clary ostrożnie wzięła ja na ręce
- Jest Jace'a prawda? - zapytałam.
- Tak jest jego córką.- przyznała.
- Wiedziałaś zanim...
- Pamiętasz jak naskoczyłam na Jace'a rano przed tym jak tu się znalazłam?
- Straszyłaś, że jak cie nie wypuści z instytutu, to kupisz mu na urodziny kaczą rodzinę. Jeszcze, że jego dzieci będą miał pluszowe kaczki do spania. Tego nie dało się zapomnieć.
- Chciałam iść po test ciążowy, ale pojawił się ojciec i pewność zyskałam tutaj.
- Spełniłaś groźbę?
- Jasne.
Clary podeszła do łyżeczka dziewczynki, odchyliła kocyk. Moim oczom  ukazała się pluszowa kaczka.
- Cassie nie zaśnie w łóżeczku, bez pani kaczuszki.- oznajmiła ze śmiechem.